Oby z całą wyrazistością dotarło do nas to, że Miłość Boga Ojca do Syna Przedwiecznego jest odwieczna i nieskończona, absolutnie wierna i uszczęśliwiająca. To dokładnie taką Miłość – Jezus zaofiarowuje nam, mnie, każdemu i każdej!

 

Urok Jezusa

Ludzie spotykający się z Jezusem byli pod wielkim wrażeniem Jego Osoby. Na kartach czterech Ewangelii widać to nieraz, że słuchacze Jezusa, świadkowie Jego cudów nieodparcie ulegali Jego urokowi. Wiadomo, nie wszyscy. Pewne „kategorie” z góry powiedziały „nie”. Mimo to wielkie rzesze ciągnęły, by słuchać Jezusa i doświadczyć uzdrowienia. Mówi o tym m. in. św. Marek. „Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli. Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: Ty jesteś Syn Boży. Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały”(Mk 3,7-12).

Z opisów powoływania uczniów i apostołów wiemy, że na ogół szli za Jezusem bez wahania. Może nie od razu potrafili powiedzieć, co powodowało, iż lgnąc do Jezusa, porzucali wszystko – dom i rodzinę, wykonywaną pracę… Choć pójście za Jezusem i chodzenie z Nim nie było bezproblemowe, to jednak „coś” zawsze przeważało, by wytrwać przy Jezusie. Nagrodą za trwanie było doświadczanie ogromnej przemiany. Poszerzały się ich horyzonty. Czuli się włączani w najważniejsze dzieło, które w ludzkich dziejach prowadzi sam Bóg. Ich życie nabierało olśniewającego sensu. Rozkwitali. Stawali się ludźmi nowymi, zdolnymi odważnie głosić Dobrą Nowinę. Nawet późniejsze prześladowania i groźba śmierci nie potrafiły oderwać ich od Jezusa i od głoszenia Dobrej Nowiny.

„Skąd” to wszystko?

Chciałoby się zapytać, „skąd” tak wielki wpływ Jezusa. Wiadomo, że o „sekrecie” Jezusowego wpływu na ludzi można by rozprawiać bez końca. Gdyby jednak trzeba dać odpowiedź bardzo zwięzłą, to powiedziałbym, że ów sekret tak przemożnego wpływania na ludzi i przyciągania tak wielu skrywa się w tym jednym zdaniu: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem (J 15, 9). To wyznanie miłości złożył Jezus na krótko przed swoją śmiercią. Czas i miejsce świadczą, że nic – ani bliska zdrada Judasza, ani myśl o Ogrójcu i Męce, ani konanie na krzyżu, słowem NIC – nie zdołało zgasić czy przytłumić wielkiej Miłości, która płonęła w Jezusowym Sercu. Musiał ją manifestować zawsze i wszędzie. Na różne sposoby. Również w tyle co przywołanym zdaniu: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. – Niech to zdanie (wyznanie) będzie w tym rozważaniu rodzajem refrenu, który streszcza Jezusową Pieśń Miłości, „śpiewaną” w naszym świecie chorym na nienawiść.

Mamy już zatem w ręku klucz do rozumienia Osoby Jezusa i Jego przemożnego wpływu. To Jezusowa Miłość wyjaśnia, dlaczego tak wiele osób poszło za Nim w sposób heroiczny. Aż do oddania życia. Tak było przez wieki. Dobroczynnego oddziaływania Jezusa doświadczały miliony ludzi. Nam także dane jest – osobiście i dla siebie – odkrywać coraz bardziej rewelacyjne znaczenie Osoby Jezusa. Dla zrozumienia Osoby Jezusa nie musimy gromadzić wielu cytatów. W pewnym sensie wystarczy właśnie ta jedna, w swej treści niezwykła, wypowiedź Jezusa: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem.

To uderzające, że źródło miłości zaofiarowanej nam przez Jezusa bije nie w samym tylko Jezusie, lecz jeszcze gdzieś głębiej – „wyżej” i „dalej”: w Sercu samego Boga Ojca! Ogrom miłości zaofiarowanej nam przez Jezusa ma swe najpierwotniejsze źródło w Miłości Boga Ojca! Jezus oświadcza, że miłuje nas ludzi, ponieważ sam jest miłowany przez Ojca. W tym zdaniu oznajmującym: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem – Jezus, jakby mimochodem, komunikuje, że nas miłuje. Natomiast cały nacisk kładzie na to, jak On nas miłuje!

W „opowieści” Jezusa o tym, jak On nas miłuje, najwyraźniej nie ma wielu słów. Zaledwie kilka słów. Ale Mistrzowi tyle wystarczy, by nam skutecznie zakomunikować – wyznać i podarować „coś” najwspanialszego.

Znamienne jest to, że dla określenia stopnia czy intensywności swej miłości Jezus nie użył żadnego przymiotnika. Nie powiedział na przykład, że miłuje nas bardzo, mocno czy najzupełniej wyjątkowo itp. Powiedział po prostu, wprost i najdokładniej: że miłuje nas tak, jak sam jest miłowany przez swego Ojca!

– Czy zdajemy sobie sprawę z tego, że człowiek wszystkich kultur i epok nie może usłyszeć wyznania miłości bardziej znaczącego i piękniejszego? I czy przeżyliśmy już w życiu pozytywny szok i wstrząs, związany z taką „skalą” Miłości?

Winno być dla nas jasne, że nigdzie we Wszechświecie nie ma większej miłości ponad tę, którą Jezus otrzymuje od Swego Ojca! I Którą (niejako co prędzej) chce przekazać nam! Jasne winno być i to, że miłość Boga Ojca, a także miłość Syna i Ducha Świętego, nie jest nam dana ot gwoli „taniego pocieszenia”. Nie jest to też miłość ulotna czy warunkowa. Tej Miłości i Takiej Miłości nie można banalizować, niejako ustawiając ją w jednym szeregu z tym wszystkim, co (na lewo i na prawo, bez czucia wagi słów) mówi się o miłości w naszym mocno psującym się świecie, w cywilizacji dryfującej „na oko”, bez określenia celu prawdziwie szlachetnego i transcendentnego.

Oby z całą wyrazistością dotarło do nas to, że Miłość Boga Ojca do Syna Przedwiecznego jest odwieczna i nieskończona, absolutnie wierna i uszczęśliwiająca. To dokładnie taką (wieloprzymiotnikową) Miłość – Jezus zaofiarowuje nam, mnie, każdemu i każdej!

I prosi nas, byśmy zechcieli tę Miłość przyjąć, kontemplować i żyć z niej! A czyniąc to, usadawiamy się przy niewyczerpalnym Źródle wszelkiego Dobra. Gdy co dzień na nowo, po wielekroć, przyjmujemy Jezusową Miłość, to przeżywamy zdumienie, olśnienia i radość. Przepełnia nas poczucie nieutracalnej godności, nad którą nikt (z ludzi i żaden z demonów) nie ma władzy. Czerpiąc u Źródła, odnawiamy zasoby siły do życia; zyskujemy motywację do walki duchowej i życiowych zmagań. Doświadczamy przypływu energii, potrzebnej do podjęcia różnych życiowych zadań, które w końcu są wolą Boga wobec nas…