Leczenie Miłością

Mówiąc o ważności Miłości, nie sposób nie powiedzieć, choćby krótko, o wielkiej trudności. Otóż okazuje się, że wszyscy mamy dużą trudność z otwarciem się na zaofiarowaną nam Miłość! To zaskakuje, że trzeba pokonywać różne trudności, by (w końcu) „zwrócić się wprost do Miłości”.

– Maleńkie dziecko ma cudowną zdolność otwierania się i karmienia się miłością – i to z całą prostotą i zaufaniem. U nas dorosłych odruch otwarcia na Miłość jest ohamowany, a bywa że i zablokowany. Niby wiemy, że miłości jesteśmy złaknieni! Że z Miłości jesteśmy utkani. Że ku wielkiej Miłości Boga jesteśmy wewnętrznie skierowani! I że ponad to wszystko jesteśmy bardzo ubodzy w miłość! A jednak wszyscy ludzie doświadczają wielkiej trudności, by cały sens i piękno swego życia zbudować na zaofiarowanej nam Miłości, Boskiej Miłości!

O powodach tej paradoksalnej (zaskakującej) trudności można by wiele mówić, i to sięgając dosłownie do Adama i Ewy, a także do ludzkich dziejów oraz do historii naszego życia w rodzinie. – Nie pora o tym wszystkim mówić. Zatem tylko najkrócej. Otóż po grzechu pierworodnym wszyscy rodzą się, wzrastają i z trudem dojrzewają, doświadczając wielkich niedoborów miłości. Główna przyczyna tych niedoborów nie jest w nas samych, w ludziach. Nie powinniśmy więc wzajemnie ciosać sobie kołków na głowie, obwiniając siebie nawzajem; a zwłaszcza młodzi starszych, dzieci – rodziców itd. Mówi Pismo Święte, że to przez zawiść diabła weszła śmierć na świat (por. Mdr 2, 24); dokładnie podobnie należy stwierdzić, że też przez zawiść diabła i przez ludzki grzech wdarły się w ludzkie serca różne „siły”, które są z miłością sprzeczne. To one dezorganizują nasze wnętrza (serce), chaotyzują je i podejrzliwie „nastrajają” wobec Miłości. Nic zatem dziwnego, że w takiej duchowej sytuacji – zagrożenia śmiercią, nieufności wobec Miłości i wielkich niedoborów miłości – całe nasze życie na ziemi domaga się bardzo świadomej troski o ciągłe i niezmordowane otwieranie się na Bożą Miłość.

Trzeba bardzo świadomie poddawać się Terapii Miłości, czyli leczeniu siebie Miłością! I to całej osoby. Wszystkich jej „warstw”. Zwłaszcza rany, spowodowane krzywdą i niedoborem miłości, winny być uzdrawiane w taki właśnie sposób. Konsekwentnie, aż do uzdrowienia. Źródło leczącej Miłości jest w Jezusie, w Jego Sercu, w Miłości Ojca. W Duchu Świętym, który rozlewa miłość w naszych sercach (por. Rz 5, 5). W tej miłości trzeba trwać i wytrwać. Jezus od razu to właśnie dopowiedział: Wytrwajcie w miłości mojej!

Jeśli nie chcemy w życiu błąkać się i błądzić, to winniśmy znaleźć trwały, regularny i skuteczny, przystęp do Boskiej Miłości. Znaleźć przystęp i czerpać! I nie dać się oderwać od Miłości! Nie dać jej sobie odebrać! Chrześcijaństwo, Kościół, wszystkie sakramenty święte, całe Pismo Święte, wszystkie szkoły duchowości i życia wewnętrznego, wszelkie rekolekcje itp. – mają jeden cel: skontaktować nas z Miłością Boskich Osób. Najdosłowniej.

To wszystko, o czym tu mowa, można by nazwać troską o zdobycie klucza i posługiwanie się nim dzień po dniu. – Może niektórzy z nas, jako dzieci, nosili klucz do mieszkania zawieszony na szyi; żeby go nie zgubić, bo byłoby wielkie nieszczęście. Takim kluczem do duchowego mieszkania, „gdzie się miłością żyje”, jest to Jezusowe zapewnienie: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. I Jego naleganie: Wytrwajcie w miłości mojej! (J 15, 9).

Jak Izraelici

Ze Starego Testamentu wiele czerpiemy i wiele się uczymy. Jedna z cenniejszych „lekcji” jest ta zapisana w Księdze Powtórzonego Prawa 6, 4-9. Oto co im kiedyś, i nam dzisiaj, Bóg kładzie na serce.

Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił.

– W zasadzie od dawna każdy wierzący wie, że miłość, którą Bóg nam zaofiarowuje, i odwzajemnienie Bogu tej miłości – to jest samo serce religii (tego nie rozwijam). Pragnę zwrócić uwagę na dalsze słowa. Otóż do najważniejszego Przykazania Miłości Bóg „dopisał” normę wykonawczą. Jest ona niezwykle konkretna i praktyczna.

Niech pozostaną w twym sercu te słowa, które ja ci dziś nakazuję. Wpoisz je twoim synom, będziesz o nich mówił przebywając w domu, w czasie podróży, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiążesz je do twojej ręki jako znak. Niech one ci będą ozdobą przed oczami. Wypisz je na odrzwiach swojego domu i na twoich bramach.

Trudno nie zadać (sobie) paru pytań. Czy my, jako chrześcijanie, mamy w pamięci serca Miłość Boga? Czy nasze człowieczeństwo, w jego istocie, określamy jako „bycie słuchaczem” Boga – Słowa – Drugiego?

I druga seria pytań. Jakim to zaleceniom poddajemy się, by nie popłynąć z nurtem cywilizacji, która już nic naprawdę ważnego nie przekazuje z pokolenia na pokolenie, natomiast ulega zahipnotyzowaniu ze strony „pstrej kakofonii dźwięków i obrazów” (André Frossard)? Co utrzymuje w dobrej formie naszą społeczną i osobistą „sztukę życia z pamięcią” o tym, co jest Najważniejsze? Które media pomagają nam doskonalić sztukę życia z pamięcią? Można by i o to zapytać, jakie to telewizyjne kanały (i treści) „upchnięto” na multipleksach cyfrowych, a co się dość bezczelnie „wypycha”? Kto o to zadbał i czyżby z inspiracji Ducha Świętego? – A świat jest Boży, Pański! Na nic (przejściowe) pyszne zawłaszczenia!

I jeszcze tak. Co i gdzie zapisujemy, wypisujemy? Co przywiązujemy sobie do ręki? Co jest nam ozdobą przed oczami? Co wpajamy naszym dzieciom? I jak często? Jakie słowa pozostają w naszych sercach? Co i „kogo” myślimy najczęściej?

Być może w odpowiedzi trzeba by wskazać przede wszystkim Krzyż z Ukrzyżowanym Panem. A pod nim wypisane to zapewnienie Jezusa: Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja ciebie umiłowałem.
– Jednak wielkie symbole i ważne znaki, a także najwspanialsze „słowa” – w pewnym sensie – „zużywają się”; do nich się przyzwyczajamy. Dlatego trzeba je wciąż na nowo rozważać, interpretować. Objaśniać. Także temu służą rekolekcje, poważna osobista refleksja. A także starannie dobrane lektury. Pomagają one odświeżać rozumienie tego, co w naszej wierze jest Najważniejsze!

Zrozumieć Miłość!

Na koniec „powtórzę się” i znów przytoczę słowa o miłości, wzięte z arcydzieła.

„Czy zrozumiałaś moją miłość? Czy często o niej myślisz? Czy myślisz nieustannie? Staraj się więcej w nią wierzyć. Czy to nie rozkosz dać się przenikać moją miłością? Czy żyjesz nią? Czy ją pozdrawiasz przy przebudzeniu? A wieczorem czy zasypiasz w jej ramionach? Miłość i Ja to to samo.

Jak wielu ludzi ma żałosne pojęcie o Bogu, żałosne pojęcie o Chrystusie! Dlatego brak im entuzjazmu w przeżywaniu życia. Niegdyś człowiek żył dla swego króla i był to bardzo drogi cel. Lecz czy nie sądzisz, że żyć dla Boga byłoby celem przenikającym w inny sposób i jakby światłem czułości?

Ja jeden mogę zaspokoić wasze serca. Biedni ludzie, żądacie szczęścia od tych, którzy go nie posiadają… Czy przychodzisz do Mnie, kiedy chcesz kochać? A gdzież miałabyś iść?
Umiłowałem cię od wieków, nie możesz tego zrozumieć: od wieków.

Uwierz i podziękuj, a potem otwórz się dla Mnie, jak kwiat przyzywa słońce i rozwija się przez nie. Otwórz się przeze Mnie i rozdawaj Mnie, to przedziwna praca duszy, która łączy swoje siły z Bogiem. Wynikiem tego jest słodka i wierna dobroczynność” .