Tygodnik powszechny/deon.pl

Nie wolno nawracać na siłę. Postawmy sobie za wzór polskich teologów na soborze w Konstancji: to Polska wniosła wtedy tolerancję religijną do światopoglądu chrześcijańskiej Europy.

 

Marcin Żyła: W tygodniku parafii na krakowskim Salwatorze natrafiłem na zdjęcie z 1996 r., na którym modli się Ksiądz razem z muzułmańskim księciem…

 

Ks. Jerzy Bryła: Turecki książę Andrzej Al Sofi Khan-Arpabili, niegdyś lider społeczności muzułmańskiej w Polsce Południowej, był wtedy w naszym kościele z okazji dnia ekumenicznego. Zaprosiłem go na wspólną modlitwę. Przyszedł wcześniej, aby sprawdzić, jak powinien stanąć, aby być zwróconym w stronę Mekki. Wyszło mu, że przy jednym z filarów – poprosiłem go wtedy, aby cofnął się na środek nawy i tam staliśmy już wspólnie. Pamiętam, że śpiewał u nas przepięknym, przejmującym głosem.

 

Bardzo mu się tu podobało. Przed wejściem do kościoła zdjął buty. Ale kiedy napisał o tym do gazety muzułmańskiej wychodzącej w Londynie, bardzo go tam skrytykowano. Niektórzy współwyznawcy odsunęli się od niego, szykanowali jako tego, który za bardzo wyszedł w stronę jedności.

 

A jak Ksiądz czuje się w meczecie?

 

Wiem, że to świątynia wzniesiona na cześć jedynego Boga. Mam świadomość, że Chrystus odgrywa w niej inną rolę niż w kościele chrześcijańskim. Kilka lat temu w naszej parafii nocowali studenci z Algierii. Pod koniec pobytu zaprosiłem ich na kolację. Rozmawialiśmy o wiszącym na ścianie krzyżu. Powiedziałem, że jest na nim Jezus – dla chrześcijan Zbawiciel, Syn Boży, który oddał za nich swoje życie. Odpowiedzieli, że było inaczej: Jezus był prorokiem, nie dałby się ukrzyżować. Kiedy chcieli go schwytać, uciekł, a zamiast niego pojmano i ukrzyżowano Judasza. Z kolei, kiedy zaproponowałem księciu Andrzejowi Al Sofi Khan-Arpabili wspólną modlitwę „Ojcze nasz”, powiedział, że ze strony muzułmanina byłoby bluźnierstwem, gdyby Boga nazwać Ojcem. Można go nazywać Wszechmogącym, Miłosiernym, Prawdą i Miłością itd. – muzułmanie mają 99 imion Boga – ale nie Ojcem. Z tych różnic należy zdawać sobie sprawę.

 

Już Jan Paweł II widział potrzebę jednoczenia wszystkich ludzi po to, aby czuli się braćmi i takie idee jak prawda, dobro i pokój stały się uniwersalne. Mahatma Ghandi zaś podczas wizyty w Europie zwrócił uwagę na to, że chrześcijanom brakuje naśladowania Jezusa w jego cnotach i doskonałości oraz wyjścia naprzeciw innym religiom, od których również można czegoś się nauczyć. Bo w każdej religii jest coś z prawdziwego Objawienia Bożego. Jan Paweł II uznawał wszystkich ludzi – z takimi wyznaniami, w jakich wyrośli w zgodzie ze swoją tradycją. Nikt nie jest „winny” tego, że jest katolikiem, muzułmaninem czy żydem.

 

Od czego zaczyna się tolerancja?

 

Od akceptacji i okazania drugiemu człowiekowi szacunku dla jego poglądów. Trochę jak w przedwojennej piosence: „widzę wszystkie twoje błędy i wady / lecz kocham cię, nie ma na to rady”. Chodzi więc o przyznanie wolności. Każdy ma prawo się wypowiedzieć, pokazać, w co wierzy, podzielić się sobą z innymi. Nie musi to oznaczać akceptacji jego poglądów – w sytuacji, gdy krzyżują się różne spojrzenia na etykę, tolerancja się kończy, ponieważ jej granice wyznacza prawo moralne. Bezgraniczna tolerancja jest możliwa tylko w czasie zabawy, której reguły sami ustalamy.

 

Tolerancja odnosi się bezpośrednio do osób, darzy je szacunkiem. Człowiek ma prawo, by zapewniono mu wolność sumienia, szanowano jego przekonania, umożliwiono poszukiwanie prawdy, dzielenie się opiniami; żeby liczono się z jego przynależnością do różnych organizacji. Przewodnikiem po tolerancji są sumienie i zasady moralne. Chrześcijaństwo zachęca do tolerancyjności w przykazaniu miłości bliźniego. To właśnie nakazuje wierzącym Pan Jezus, a także święty Paweł, który w liście do Efezjan podkreśla, że musimy być dla siebie cierpliwi: jedni dla drugich, w miłości. Tolerancja – podobnie jak sprawiedliwość i prawda – nie istnieje bez miłości.

 

Trzeba jednak pamiętać, że jako pojęcie bywa też nadużywana – tak samo jak miłość, która często nosi cechy egoistyczne. Czasem zamiast miłości chcemy dla siebie dobra i przyjemności, sławy czy stanowisk. Brakuje szacunku do innych. Jak mówił Korczak o miłości – a słowa te można też, jak sądzę, odnieść do tolerancji – wszędzie tam, gdzie jest prawdziwa miłość, jest też i szacunek.