Są jednak tacy, którzy obawiają się samej ekspozycji na drugiego człowieka i jego odmienne wizje świata. Co by Ksiądz im powiedział?

 

Przypomniałbym, że tolerancja to coś innego niż indyferentyzm. Wiąże się z możliwością dialogu. Nie ma względnego dobra lub prawdy – choć można je różnie rozumieć. Są ludzie, którzy zło uważają za dobro – na przykład popierają aborcję. Trzeba dać im możliwość wyartykułowania poglądów, a później przekonywać, że jest inaczej. Do sprzeciwu zobowiązuje chrześcijan prawo naturalne. Możliwość dyskusji, jak też utrzymania swojego zdania i przekonań, są ważne w równym stopniu. Nie wolno nawracać – dosłownie i w przenośni – na siłę. Postawmy sobie za wzór polskich teologów na soborze w Konstancji w XV w.: Polska jako jedna z pierwszych wniosła wtedy tolerancję religijną do światopoglądu chrześcijańskiej Europy. Przypomnijmy sobie Pawła Włodkowica…

 

Przez ćwierć wieku pracowałem w Międzynarodowym Kole Ekumenicznym dla Duszpasterzy Osób Głuchoniemych, w którym było reprezentowanych kilka wyznań. Nigdy nie pytaliśmy się, kto jak wierzy, lecz uczyliśmy się od siebie metod pracy duszpasterskiej, pedagogiki i dydaktyki – dla dobra naszych podopiecznych. Bywa więc, że bez tolerancji utrudniona jest skuteczna praca.

 

Czy w Polsce szwankuje wychowanie do tolerancji?

 

Jak mówił Johann Heinrich Pestalozzi, szwajcarski psycholog i pedagog z przełomu XVIII i XIX w., takim człowiek zostaje całe życie, jakim był na kolanach matki. Rzeczywiście, zarówno w rodzinie, jak i w szkole za mało uczymy dzieci poszanowania innych poglądów i opinii. Za mało pokazujemy, jak zachować się we wszystkich okolicznościach, jakie niesie życie. Przygotowując człowieka do lotu w kosmos, przez wiele miesięcy uczy się go, jak poruszać się w próżni. Każdy ruch jest wypracowywany bardzo długo. Podobnie i my powinniśmy kłaść nacisk na pokazywanie praktycznych zachowań, dyskusje o tolerancji sprowadzić do konkretu.

 

Światowe Centrum Tolerancji, które powstaje w Jerozolimie, może pokazać taki konkret?

 

Z pewnością uświadomi nam potrzebę współegzystencji. Na odsłonięciu Pomnika Tolerancji w Jerozolimie w 2008 r. był m.in. Lech Wałęsa. Zaapelował do Żydów i Arabów o wspólną modlitwę, przypomniał, że to także dzięki niej zwyciężyliśmy w Polsce komunizm. I my pod tym pomnikiem rzeczywiście modlimy się razem. Już kilka razy stałem tam z brewiarzem obok przedstawicieli judaizmu i islamu. Przypominałem, że wszyscy uważamy, iż Bóg jest naszym stworzycielem. Gdybym powiedział, że wszyscy jesteśmy dziećmi tego samego Boga, który jest naszym Ojcem, mogliby zaprotestować muzułmanie. Również mowa musi być tolerancyjna.

 

Czy za sprawą tego ustępstwa nie odstawił Ksiądz na chwilę swojej tożsamości?

 

Nie, ponieważ katolicy uważają, że Bóg jest stworzycielem nas wszystkich. Modlitwę pod Pomnikiem Tolerancji zakończyłem Psalmem 117: „Chwalcie Pana, wszystkie narody, wysławiajcie Go, wszystkie ludy, bo Jego łaskawość nad nami potężna, a wierność Pańska trwa na wieki”. Nie wolno zrażać innych terminologią. Ustalić wspólną – to podstawa. Filozof ks. Kazimierz Kłósak niemal całe życie poświęcił na zweryfikowanie tego, co najważniejsi filozofowie rozumieli pod kluczowymi dla swoich poglądów pojęciami.

 

Fundator Światowego Centrum Tolerancji w Jerozolimie podkreśla rolę duchownych w doprowadzeniu do jedności. Mają oni zasadniczy wpływ na wychowanie ludzi. Religia ma wciąż największy autorytet. Pamiętam sympozjum na temat etyki, które przed laty odbyło się w Brukseli. Prof. Tadeusz Kotarbiński powiedział wtedy, że każda etyka religijna, choćby nawet najsłabszego systemu religijnego, jest potężniejsza od najlepszej nawet etyki świeckiej. Ponieważ stoi za nią autorytet Boga.

 

Wielu z tych, którzy dziś przyjeżdżają pod jerozolimski pomnik – są to zarówno ministrowie rządu izraelskiego, jak i arabscy książęta – dąży do nawiązywania kontaktów i budowania podstaw koegzystencji na Bliskim Wschodzie. Powołanie Światowego Centrum Tolerancji w Jerozolimie to kolejny krok w dobrym kierunku. Wprawdzie nie od razu przyniesie założony efekt, ale na wszystko potrzeba czasu. W Chrystusa na początku również uwierzyło tylko kilkaset ludzi. Dziś są ich miliony.