Po drugie, pomimo pokus, choćby były silne i natarczywe, należy zachować spokój i pogodę ducha. Chrześcijanin nie musi się bać pokusy, bo został przez Boga zapewniony o łasce, jakiej dostępuje w obliczu pokus.
Dlatego choć walka duchowa może być źródłem cierpienia, nie wolno tracić pokoju serca, użalać się nad sobą. Należy koncentrować się nie tyle na walce z samą pokusą, co właśnie na zachowaniu żywej więzi z Bogiem, ciągłym potwierdzaniu Jego panowania nad naszym życiem.
W końcu sama walka z pokusami może przybrać postać oporu bezpośredniego lub pośredniego. Opór bezpośredni polega na wzbudzaniu w sobie myśli przeciwnych pokusie. Np. w odpowiedzi na pokusę nienawiści chrześcijanin wzbudza miłość wobec drugiego, itd. Opór pośredni natomiast oznacza kierowanie uwagi na grunt neutralny, odwracanie się od pokusy i jej przedmiotu ku innym myślom i czynnościom, bądź też wzbudzanie w sobie aktów wiary, nadziei i miłości. Ta ostatnia forma pozwala na największy wzrost duchowy w obliczu pokus. Najbardziej skuteczne jest jednak stosowanie wszystkich tych form oporu jednocześnie.
W walce z pokusami niezwykle pomocne okazuje się słowo Boże. Sam Chrystus odpowiadał tekstami biblijnymi na ataki złego ducha. Łaskę do walki z pokusami chrześcijanin otrzymuje także w sakramentach, szczególnie w sakramencie pojednania i w Eucharystii. Zaleca się, aby o szczególnie natrętnych pokusach mówić spowiednikowi, choć rzecz jasna nie jest to konieczne. Wypowiedzenie pokusy wobec drugiego człowieka oznacza jej odtajnienie, co w wielu przypadkach sprawia, że pokusa jest mniej groźna, a niejednokrotnie całkowicie ustaje. Ze względu na sakramentalny charakter oraz tajemnicę spowiedź jest uprzywilejowanym miejscem takiego odtajnienia. Chrześcijanin mówiąc o pokusach w czasie spowiedzi w sposób szczególny otwiera na Bożą łaskę te obszary swojej duszy, które są szczególnie narażone na ataki ze strony złego. Eucharystia z kolei nazywana jest lekarstwem, które nie tylko leczy rany zadane przez grzech, ale także pomnaża łaskę potrzebną do skutecznej walki z pokusami.
Szczególne rodzaje pokus
Często kojarzymy pokusę jako zachętę do popełnienia konkretnego złego czynu. Tymczasem pokusa może dotyczyć zaniechania dobra. Przytaczany już w tym tekście Ewagriusz z rozważania o pokusach wyprowadza naukę o wadach głównych, które nazywa demonami. Wśród nich szczególne miejsce zajmuje demon acedii. Acedia oznacza duchowe rozleniwienie, zniechęcenie. Przejawia się w niechęci do tego, co jest i pożądaniu tego, czego nie ma. Jest stanem duchowego paraliżu, który nie tylko staje się podłożem dla wielu grzechów, ale skutecznie hamuje jakikolwiek duchowy wzrost. Pokusa acedii jest niebezpieczna tym bardziej, że pozornie nie wiąże się z żadnym konkretnym złem. O acedii pisze także Sługa Boże, ks. F. Blachnicki:
Najniebezpieczniejszą pokusą jest pokusa zniechęcenia: żeby zrezygnować z dążenia do wyższych doskonałości, do zupełnego wyrzeczenia się – i zadowolić się przeciętnością. Pokusa nie przychodzi wprost i wyraźnie, lecz działa jako pokusa utajona. Opanowuje podświadomość niepostrzeżenie, powoli (Spojrzenia w świetle łaski, Lublin 1996, s. 7).
Innym rodzajem pokusy pozornie niezwiązanej z grzechem będzie taki rodzaj kuszenia, który nakłania człowieka do realizacji dobra kosztem innego dobra, które nie zostanie zrealizowane. Te sytuacje opisuje dokładnie zakonodawca jezuitów, św. Ignacy w swoich rozważaniach o rozeznawaniu duchów. Człowiek z jako takim doświadczeniem życia wewnętrznego może stanąć przed sytuacją wyboru dwóch dóbr, które się wzajemnie wykluczają. Może to dotyczyć spraw tak fundamentalnych jak wybór drogi życiowej i prostych, codziennych, jak choćby pomysłu na spędzenie wieczoru czy wakacji. Kluczem jest wola Boża. Właściwym wyborem jest wybór tej rzeczywistości, którą Bóg dla nas przewidział w swoim odwiecznym planie miłości. Pragnienie podążenia inną drogą może być tutaj formą pokusy.
Najbardziej groźne wydają się być w końcu pokusy przeciwne cnotom teologicznym: przeciwko wierze, nadziei i miłości. Także i one mogą stać się początkiem cnoty, kiedy bowiem doświadczamy wątpliwości co do faktu istnienia Boga, zawierzenia Mu swego życia czy wiary w Jego miłość, stajemy wobec wyboru pomiędzy osłabieniem czy nawet zerwaniem swojej relacji z Panem a pogłębieniem tej relacji i oparciem jej na nowych, głębszych fundamentach.
Jakie wnioski płyną z tego rozważania? Ogólnie dość pozytywne. Nie musimy bać się pokus. Trzeba jednak, abyśmy uznali, że są stałą częścią naszego życia. Warto dostrzec w pokusie szansę na duchowy wzrost, a jednocześnie nie szukać pokus, aby nie prowokować zła. I najważniejsze – w obliczu pokus nigdy nie jesteśmy pozostawieni samym sobie. Wobec każdej pokusy i w każdym momencie jej trwania możemy za pomocą Bożej łaski pokonać pokusę i jeszcze bardziej zakorzenić się w Bożej miłości.