Chrześcijanin przyszłości albo będzie mistykiem, albo go w ogóle nie będzie (Karl Rahner SJ)

W poszukiwaniu Boga

 

Od samego początku chrześcijanie poszukiwali sposobów prowadzenia duchowego życia w świecie, w którym przyszło im żyć. Dzisiejszy świat próbuje wciągnąć nas w wir pośpiechu i zabiegania. Wielu z nas czuje, że gubi kontakt z Bogiem z powodu coraz liczniejszych obowiązków, prac, ale także przez nadmiar różnych rozrywek takich, jak Internet. Problem świata odrywającego nas od Boga, samych siebie i drugiego człowieka nie jest niczym nowym. Od początku istnienia Kościoła chrześcijanie podejmowali wysiłki zmierzające do zachowania swojej tożsamości, czyli stylu życia zgodnego z prawem Bożym. Mówi o tym jeden z najstarszych i anonimowych tekstów opisujących sposób życia chrześcijan w świecie:

 

„Chrześcijanie nie różnią się od innych ludzi ani miejscem zamieszkania, ani językiem, ani strojem. Nie mają bowiem własnych miast, nie posługują się jakimś niezwykłym dialektem, ich sposób życia nie odznacza się niczym szczególnym. Nie zawdzięczają swej nauki jakimś pomysłom czy marzeniom niespokojnych umysłów, nie występują, jak tylu innych, w obronie poglądów ludzkich. Mieszkają w miastach helleńskich i barbarzyńskich, jak komu wypadło, stosując się do miejscowych zwyczajów w ubraniu, jedzeniu, sposobie życia, a przecież samym swoim postępowaniem uzewnętrzniają owe przedziwne i wręcz paradoksalne prawa, jakimi się rządzą. Mieszkają każdy we własnej ojczyźnie, lecz niby obcy przybysze. Podejmują wszystkie obowiązki jak obywatele i znoszą wszystkie ciężary jak cudzoziemcy. Każda ziemia obca jest im ojczyzną i każda ojczyzna ziemią obcą. Żenią się jak wszyscy i mają dzieci, lecz nie porzucają nowo narodzonych. Wszyscy dzielą jeden stół, lecz nie jedno łoże. Są w ciele, lecz żyją nie według ciała. Przebywają na ziemi, lecz są obywatelami nieba. Słuchają ustalonych praw, ale własnym życiem zwyciężają prawa” (List do Diogeneta, V, 1-9).

 

Aby trwać w Bogu chrześcijanie tworzyli systemy duchowości, czyli pewne zestawy praktyk, które miały na celu nawiązywanie i utrzymywanie zażyłej relacji osobowej z Bogiem. Świadectwem nawiązania osobowego związku z Bogiem był właśnie określony styl życia. Jezus opisał go chociażby w Kazaniu na Górze (Mt 5, 1-16), w scenie Sądu Ostatecznego (Mt 25, 31-46) oraz w licznych przypowieściach. Charakteryzuje się on wysokim stopniem świadomości w codziennych relacjach z ludźmi, głębokim poznaniem siebie samego, zarówno swoich grzechów, jak i możliwości, w jakie wyposażył nas Stwórca. Dodatkową cechą tego stylu jest duchowe czy też mistyczne wręcz spojrzenie na rzeczywistość, które potrafi pod przykrywką zwykłych zdarzeń dostrzec wymiar nadprzyrodzony. Tak rozumiany system duchowości pozwala człowiekowi odnaleźć sens życia.

 

Na przestrzeni wieków z inicjatywy charyzmatycznych przywódców powstawały i nadal powstają, różne szkoły duchowości. Już sam termin „szkoła duchowości” wskazuje, że jest to droga uczenia się relacji do Boga, siebie i drugiego człowieka w sposób usystematyzowany (metoda). Anzelm Grün OSB przypomina: „Kto walczy bez metody, ten walczy daremnie. Niezbędne są jasne metody, by można było rzeczywiście postępować naprzód”.

 

Drugim elementem szkoły duchowości jest dyscyplina. Według Johna Bradshawa, cenionego amerykańskiego autora poradników psychologiczno-duchowościowych, dyscyplina jest sztuką niwelowania cierpień życia: bez niej człowiek cierpi od swego wewnętrznego i zewnętrznego zamętu. Przy czym przez dyscyplinę należy rozumieć nie tyle dążenie do własnej doskonałości, co raczej wysiłek podejmowany w celu porządkowania swego życia zmierzający do stworzenia przestrzeni na spotkanie z Bogiem. Spróbujmy przyjrzeć się szkole duchowości, którą proponuje nam św. Ignacy Loyola, założyciel zakonu jezuitów.

 

Ignacjańska szkoła duchowości

 

Przed swoim nawróceniem Ignacy Loyola był rycerzem. Wiódł hulaszcze życie. Raniony kulą armatnią w czasie poważnej choroby doświadczył głębokiego nawrócenia. To otarcie się o śmierć pozwoliło mu odkryć na nowo sens istnienia. Odnalazł go w bezgranicznym powierzeniu się Bogu oraz, jak sam się lubił wyrażać, „szukaniu i znajdowaniu Boga we wszystkich rzeczach”. W kolejnych latach przyszły założyciel jezuitów został szczodrze obdarzony wieloma łaskami, także mistycznymi. Owocem tych przeżyć jest niewielka książeczka pt. Ćwiczenia duchowne, która ukazała się drukiem po raz pierwszy w roku 1548. Najogólniej rzecz ujmując, jest ona podręcznikiem ćwiczeń modlitewnych, które należy praktykować w celu odkrywania i wcielania w życie woli Bożej. Osią przewodnią zaproponowanej w książeczce duchowości jest głębokie przekonanie wynikające z osobistego doświadczenia św. Ignacego, że Bóg działa bezpośrednio ze swoim stworzeniem czyli każdym z nas, że przemawia do nas i udziela nam łaski, abyśmy mogli zwrócić się bezpośrednio do swego Stwórcy i Pana, i swoim życiem udzielić własnej odpowiedzi.

 

No dobrze, brzmi to pięknie i pociągająco, ale w jaki sposób można nawiązać kontakt z Bogiem i podtrzymać go przez całe życie?

 

Czuwajcie i módlcie się!

 

Ignacy idzie za swoim Panem i Nauczycielem – Jezusem Chrystusem, który nawoływał: „Czuwajcie i módlcie się” (Mt 26,41). Pośród różnych form modlitwy wskazuje na najważniejszą jego zdaniem metodę szukania i znajdowania Boga, która znana jest pod nazwą ignacjańskiego rachunku sumienia. Na czym to polega? Ignacy wychodzi z założenia, że Bóg nieustannie do nas przemawia. Daje nam doświadczyć siebie jako Miłości. Zaprasza nas do świętego romansu ze sobą. Jednakże w swojej wolności możemy odrzucić to zaproszenie i postawić na samowystarczalność. Dzisiejszy świat wydaje się podążać właśnie tą drogą: Bóg przestaje być nam potrzebny. Im większy rozwój gospodarczo-techniczny, tym większe oderwanie się od Boga. Jesteśmy już nie tylko świadkami rozchodzenia się naszych dróg z Bogiem, ale niestety często aktywnie uczestniczymy w tym zdarzeniu, przesiąknięci postawą konsumpcji i pogoni za przyjemnościami. Chris Lowney w swojej książce Heroiczne przywództwo zauważa, że historia zatoczyła krąg, że już tak kiedyś było. Pierwsi jezuici, którym przyszło żyć w XVI wieku, doświadczali ówczesnej globalizacji. Za ich życia świat zmienił się o wiele bardziej niż przez poprzednie tysiąc lat! Na mapie świata ukazały się nowe kontynenty: nieznane dotąd obszary Azji i zupełnie nowe Ameryki. Po raz pierwszy ludzkość zaczęła porozumiewać się za pomocą druku (można to przyrównać do dzisiejszego wynalazku Internetu). W jaki sposób można żyć w świecie, który zmienia się tak szybko, przestając być zrozumiałym, a jednocześnie czuć się w nim jak w swoim domu? Jezuici z jednej strony potrzebowali konkretnego narzędzia, które pozwalałoby im angażować się efektywnie w ewangelizację z uwzględnieniem nieustannego poszukiwania nowych metod, które pozwalałyby im docierać w nieznane dotąd rejony świata i do ludzi o całkowicie odmiennej mentalności niż europejska. Z drugiej strony potrzebna była prosta modlitwa, która umożliwiałaby nawiązywanie kontaktu z Bogiem pośród ogromu prac i zaangażowań, które brali na siebie. Ponadto musiała być dostatecznie krótka, aby pozostawiać wystarczająco dużo czasu na samą pracę. Tajemnica rachunku sumienia, o którym mowa, nie tkwi bowiem w długości czasu mu poświęcanego, ale w regularności.

 

Św. Ignacy Loyola pozostawił nam ciekawe świadectwo, jakim było rozstrzygnięcie sporu, który powstał w Portugalii na początku istnienia zakonu, gdy część jezuitów pragnęła formować scholastyków (jezuitów przygotowujących się do przyjęcia święceń i złożenia ostatnich ślubów) poprzez przepisanie im długich modlitw. W odpowiedzi na taką sytuację Ignacy napisał w liście do o. Antoniego Brandao:

„Ze względu na cel studiów scholastycy nie mogą oddawać się długim rozmyślaniom poza ćwiczeniami koniecznymi do podtrzymania życia duchowego jak codzienna Msza św., jedna godzina przeznaczona na modlitwę i rachunek sumienia oraz cotygodniowa spowiedź i Komunia św. Mogą jednak ćwiczyć się w szukaniu obecności naszego Pana we wszystkich rzeczach, jak np. w rozmowie, chodzeniu, patrzeniu, smakowaniu, słuchaniu, myśleniu oraz we wszystkich czynnościach, albowiem prawdą jest, że jego Boski Majestat znajduje się w każdej rzeczy przez swoją wszechobecność, potęgę i istotę. Ten sposób rozmyślania, polegający na znajdowaniu Boga, Pana naszego, we wszystkich rzeczach, jest łatwiejszy niż abstrakcyjne rozważanie spraw Bożych, wymagające od nas więcej wysiłku, by się do nich zbliżyć. To doskonałe ćwiczenie przygotuje nas na wielkie nawiedzenia Pana nawet w czasie krótkiej modlitwy”.

 

List pokazuje, jak bardzo zależało św. Ignacemu, aby jego towarzysze umieli pozostawać zjednoczeni z Bogiem pośród najprzeróżniejszych zajęć. Tajemnica rachunku sumienia, który proponuje, nie kryje się w jego długości, ale w regularności i uważności zgodnie z tym, co powie inny jezuita, św. Jan Berchmans: „Cokolwiek mało, byleby tylko stale”. O sukcesie decyduje stałość w dobrym. Nie potrzeba do tego nadzwyczajnych działań ani długich godzin. W ten sposób Ignacy otwiera drogę do świętości (czyli codziennego kontaktu z Bogiem, sobą i drugim człowiekiem) każdemu człowiekowi z uwzględnieniem jego specyficznych ograniczeń.

 

Rachunek sumienia to pięć prostych punktów, na które należy poświęcić nie więcej niż 15 minut jednorazowo:

1. Odkrycie Bożej obecności i działania w życiu i wyrażenie wdzięczności.

2. Prośba o szczere spojrzenie na siebie: poznanie swoich grzechów i pragnienie porzucenia ich.

3. Szczere poznanie swoich myśli, słów i uczynków oraz motywacji, z jakich one wypływały.

4. Prośba do Boga o przebaczenie win.

5. Postanowienie poprawy na przyszłość.

 

Tak suchy opis tej metody może do niej w pierwszej chwili zniechęcać. Pamiętajmy jednak, że wspomniana wcześniej uważność w odnajdywaniu Boga we wszystkich codziennych czynnościach to w szkole św. Ignacego również medytacja, kontemplacja czy modlitwa niedyskursywna, zwana modlitwą serca. Jednak dla niego samego najważniejszy jest właśnie rachunek sumienia. Dlaczego? Gdyż pozwala kontemplować Boga poprzez odnajdywanie znaków Jego obecności (pierwszy punkt rachunku sumienia), odnawia więź z Bogiem i z samym sobą – poznanie siebie, zarówno swoich wad, grzechów jak i cnót (drugi i trzeci punkt) oraz pozwala podjąć reformę dotychczasowego sposobu funkcjonowania i pracy (postanowienie poprawy). To wszystko czyni z rachunku sumienia modlitwę ludzi „kontemplatywnych w działaniu” – modlitwę jezuitów, równocześnie bezgranicznie ufających Bogu i całkowicie zaangażowanych w pracę apostolską.

 

Czyż nie taka właśnie postawa jest dla wielu z nas największym marzeniem: być zanurzonym w życie i angażować się w pracę, być dla innych w codziennych, zwykłych obowiązkach, małych i wielkich, ale jednocześnie nie pozwalać, aby sercami władał lęk o efekt naszych wysiłków. Jeśli przeczuwasz, że właśnie tu znajduje się dla ciebie zagubiona wcześniej radość życia, to warto ją odnaleźć z pomocą prostej metody rachunku sumienia. Chyba warto wyruszyć w tę drogę, na której wielu chrześcijan, dzięki wytrwałości i codziennemu heroizmowi osobistej pracy z Bogiem, odnalazło sens i prawdziwą radość życia!