Nie wiem

 

Czym jest dla mnie przebudzenie duchowe? Tak naprawdę nie wiem, ale to co zmieniło się w moim życiu po tym, jak stałem się jednym z członków AA, mogę uznać właśnie za duchowe przebudzenie.

 

Ale może zacznę od tego, że nie od samego początku bycia w AA pracowałem ze sponsorem na Wielkiej Księdze i Krokach, a i tak to przebudzenie duchowe następowało. Bo uważam, że to nie jest tak: pstryk i jestem przebudzony; wydaje mi się, że to nieskończony proces, który w moim życiu trwa przez cały czas.

 

Wiele lat przesiedziałem w więzieniu – to tam poznałem wspólnotę AA, tam zacząłem zmieniać siebie, swoje myślenie, które jako czynny alkoholik miałem wypaczone, bo inaczej tego nazwać nie mogę. Funkcjonariuszy służby więziennej (tzw. klawiszy), oraz policjantów uważałem za wrogów. Dopiero po kilku latach bycia w AA zobaczyłem w tych „klawiszach” ludzi, to że oni przychodzą tu do pracy, że to nie policja jest zła, tylko moje zachowanie, które doprowadziło mnie do skazania i osadzenia w więzieniu.

 

Podzielę się z wami takim jednym z doświadczeń sprzed zrobienia Programu ze sponsorem. W oddziale mieszkalnym, w którym przebywałem, jeden z „klawiszy” był nazywany przez nas Cwaniak. Bardzo go nienawidziłem, bo wiele razy lądowałem przez niego w izolatkach – tak wtedy myślałem. Kiedy Cwaniak przychodził na zmianę i otwierał naszą celę, od razu czułem do niego złość. Wielokrotnie pewnie i on mnie świadomie prowokował mówiąc do mnie na przykład w rodzaju żeńskim – wtedy ja nie byłem mu dłużny i nie będę wam tu przytaczał epitetów, których używałem w jego stronę, ale wulgaryzmów nie było końca. Cwaniak robił mi też często na złość, na przykład wyłączając prąd pod celą w trakcie mojego grania na PlayStation – wtedy stawałem się nawet agresywny, bo przecież nie zapisałem sobie ukończonych poziomów i musiałem robić wszystko od nowa.

 

Na mitingu pożaliłem się jednemu z naszych przyjaciół. Jan, który też wiele lat przesiedział w tym miejscu poradził mi, żebym – jak tylko Cwaniak otworzy drzwi od celi – życzył mu spokojnej służby. Zrobiłem to, ciężko mi to przez gardło przechodziło, ale przeszło. Owocem było to, że więcej Cwaniak nie powiedział do mnie w rodzaju żeńskim, ani nie robił mi na złość, a ja zobaczyłem w nim człowieka, nie wroga. Dziś mam kilku przyjaciół „klawiszy” i policjantów na Facebooku. Oczywiście w AA poznałem też kilku i do dziś ze sobą rozmawiamy.

 

Program AA otworzył mi oczy na to, jak wiele razy się myliłem. Zrozumiałem, że to nie ja dziś jestem reżyserem mojego życia – ja jestem tylko jego aktorem, który ma swoją rolę odgrywać według scenariusza Siły Wyższej. Ja, zatwardziały recydywista, zacząłem widzieć ludzi jako ludzi. Zrobiłem Program po raz pierwszy w więzieniu, ale klękać zacząłem dopiero wtedy, gdy postawiłem Dwunasty Krok. Wtedy właśnie los się do mnie uśmiechnął i dostałem jedną jedyną przepustkę z więzienia na warsztaty AA, które były zorganizowane w Kozienicach. Nie pamiętam tematu tych warsztatów, ale pamiętam trzy rzeczy: pierwsza, że ci ludzie tam byli uśmiechnięci że interesowali się moim losem, że po prostu byli; druga sprawa była taka, że jeden z uczestników tych warsztatów dał mi swoim doświadczeniem nadzieję, że poradzę sobie z moimi ogromnymi długami (ponad 100 000 zł – on mówił, że miał ponad 5 milionów i dał radę wyjść z tego); trzecią rzeczą było to, co powiedziała Magda (dziś jesteśmy narzeczeństwem), muszę zacytować słowo w słowo: „Ten Program Dwunastu Kroków trzeba zrobić na 100 procent, albo można go sobie wsadzić w dupę, jak się go na te 100 procent nie robi”. Ja nie robiłem. Wróciłem do zakładu karnego i wtedy postanowiłem działać na 100 procent. Zacząłem codziennie klękać, modlić się – były kpiny, szyderstwa, ale też było wiele więcej zrozumienia po pewnym czasie, bo ci ludzie widzieli we mnie zmiany: to, że jestem mniej nerwowy, spokojnie reaguję na pewne sytuacje. Zrozumiałem, że kolana to nie słabość tylko siła. Nie wiem, czy to przebudzenie duchowe, ale myślę, że tak. Na koniec chciałbym wam jeszcze opowiedzieć o pewnej sytuacji, która mnie spotkała. Myślę, że gdybym nie był przebudzony duchowo, to bym temu człowiekowi nie pomógł.

 

Pewnego razu na mojej drodze niesienia posłania AA na detoksie w Radomiu stanął człowiek, którego na początku nie poznałem. Był to „klawisz” z zakładu karnego, w którym ja odbywałem karę. Do tego nasze relacje nie były dobre – ja mu wielokrotnie ubliżałem, on pisał raporty o ukaranie mnie i o ogólnie nienawidziliśmy się. Gdy go spotkałem będąc już na wolności, on się mnie przestraszył, bo obiecałem, że zrobię mu krzywdę, jak wyjdę z więzienia. Ale wtedy na detoksie zobaczyłem już w nim człowieka z takim samym problemem jak mój, czyli z chorobą alkoholową. Tylko, że ja miałem już rozwiązanie: Program, Boga, Wspólnotę, a on jeszcze nie. Zaproponowałem mu pomoc, dałem swój numer telefonu, miał się odezwać i… Jak wróciłem do domu i klęczałem wieczorem modląc się do mojej Siły Wyższej, prosiłem Ją żeby więcej mi tego człowieka nie stawiała na drodze, bo to jednak „klawisz” i mój wróg – takie jeszcze wtedy miałem czasami myślenie. Jednak moja Siła Wyższa zadziałała inaczej i rok później spotkałem go podczas terapii alkoholowej na ulicy Kolskiej w Warszawie, a on poprosił mnie, abym mu pomógł i przeprowadził przez Program Dwunastu Kroków. Dziś, gdy to piszę, wzruszam się, bo nie chcę mówić, który mój podopieczny był lepszy czy gorszy, ale czas spędzony z „klawiszem” na Programie był czymś niesamowitym: ja recydywista z krwi i kości jako sponsor, i „klawisz”, funkcjonariusz służby więziennej jako sponsorowany. W głowie się nie mieszczą takie cuda i myślę, że gdybym nie był gotowy i przebudzony duchowo, to moja Siła Wyższa by mi go na mojej drodze nie postawiła. Jestem za niego bardzo wdzięczny i szczęśliwy, że mogłem mu pomóc.

 

I to tyle z tego, czym chciałbym się z wami podzielić. Dziś kocham siebie, życie, ale najbardziej kocham was alkoholików, których poznałem, znam i poznam w tej pięknej wspólnocie jaką jest wspólnota Anonimowych Alkoholików.

 

Wdzięczny Tomek alkoholik

 

Zdrój – Pismo Anonimowych Alkoholików w Polsce numer 206(2)2021