Problemy z alkoholem

Krótkie odpowiedzi na ważne pytania

 

Dlaczego niektórzy ludzie nadużywają alkoholu?

 

Nadużycie alkoholu przez dorosłych picie więcej niż symbolicznie, a przez nieletnich – to sięganie po alkohol w jakiejkolwiek dawce. Powodem nadużywania alkoholu jest to, że niektórzy ludzie cierpią, bo są poważnie krzywdzeni lub że nie radzą sobie z codziennym życiem. Czasem nie jest to ich wina, jak w przypadku nastolatków, których rodzice są uzależnieni i nie uczą swoich dzieci dojrzałej sztuki życia. Alkohol, podobnie jak inne substancje psychotropowe, na chwilę poprawia nastrój i dlatego jest tak chorobliwie atrakcyjny dla tych, którzy są smutni, a tym bardziej bezradni czy zrozpaczeni. Alkohol świetnie oszukuje, gdyż obiecuje natychmiastową poprawę nastroju, bez potrzeby poprawiania sytuacji życiowej.  W efekcie jednak człowiek, który szuka „pomocy” w alkoholu, jedynie pogarsza swoją sytuację. Odtąd ma już dwa problemy: nie tylko problem z życiem, ale też problem z piciem.

 

Czy alkoholizm może być dziedziczony?

 

Nie, wprost przeciwnie! To, co jest wrodzone i dziedziczone, to obrona przed alkoholem, gdyż jest to substancja toksyczna, czyli trująca dla organizmu. Po przekroczeniu określonej dawki, zwykle powyżej 6 czy 7 promili, człowiek umiera. Organizm człowieka broni się przed alkoholem i protestuje, gdy tej substancji nadużywamy. Dziedziczone mogą być natomiast problemy zdrowotne, spowodowane nadużywaniem alkoholu przez rodziców. Dziecko dziedziczy problemy egzystencjalne i napięcia emocjonalne, na przykład wtedy, gdy żyje w rodzinach patologicznych. W takiej sytuacji może jako nastolatek zacząć sięgać po alkohol dla „poprawienia” sobie nastroju. Jednak jego organizm będzie się nadal przed tą toksyną bronił: do wymiotowania, bólu głowy, zaburzeń mowy i równowagi włącznie. Ci, którzy twierdzą, że alkoholizm jest dziedziczony czy wrodzony, szukają „usprawiedliwienia” dla szkodliwych zachowań. W rzeczywistości każda forma uzależnienia jest nabyta i z każdej można się uwolnić, korzystając z pomocy specjalistów i grup wsparcia. Nie ma uzależnień wrodzonych.

 

Jak poznać, że ktoś jest alkoholikiem?

 

Poznajemy to przez fakt, że taka osoba nie potrafi wypić niewielkiej ilości alkoholu i na tym poprzestać. Ludzie, którzy nie mają problemów alkoholowych, mogą nie pić nic lub piją symbolicznie, czyli wznoszą jeden czy drugi toast. Natomiast alkoholicy albo nie piją nic, albo się upijają. Już do końca życia nie są w stanie odzyskać kontroli nad alkoholem. Mogą natomiast w ogóle nie sięgać po alkohol i wtedy stają się trzeźwymi alkoholikami. Zwykle nie jest to możliwe bez skorzystania z terapii i z wejścia do grup samopomocy, czyli do grup Anonimowych Alkoholików albo do Klubów Abstynenta. Oczywiście nikt nie zaczyna od razu od zaawansowanej fazy choroby. Zwykle dany człowiek zaczyna pić najpierw niewielkie ilości alkoholu, ale regularnie, często samotnie i w ukryciu przed innymi. Im wcześniej ktoś zaczyna sięgać po alkohol, tym szybciej się może uzależnić. Problemem nie jest jednak dopiero alkoholizm, ale już każde sięganie po alkohol przez dzieci i młodzież oraz każde nadużywanie alkoholu przez dorosłych. Problemy zdrowotne, kryzys więzi i wartości, naruszanie Dekalogu i własnego sumienia zaczyna się wcześniej niż wejście w zaawansowaną fazę alkoholizmu.

 

Kiedy alkoholik nie może już sam sobie pomóc?

 

Gdy pojawią się mechanizmy choroby alkoholowej, bo wtedy sięganie po alkohol staje się odruchem, nałogiem, czymś silniejszym od najszczerszych nawet chęci, by już nie pić. Alkoholik to ktoś, kto śmiertelnie zakochał się w alkoholu. To związanie emocjonalne jest aż tak skrajnie silne, że spontanicznie nie minie, jak zakochanie w jakiejś osobie. Uzależniony jest nie tylko emocjonalnie zniewolony alkoholem. Jest także kimś, kto nałogowo oszukuje samego siebie (system iluzji i zaprzeczeń), czyli łudzi się, że nie jest uzależniony i wmawia sobie, że picie alkoholu nie niszczy jego zdrowia, życia i relacji międzyosobowych. W tej sytuacji potrzebuje pomocy z zewnątrz. A pierwszą formą pomocy jest twarda miłość ze strony najbliższego środowiska, czyli doprowadzenie do sytuacji, w której uzależniony zacznie ponosić wszystkie konsekwencje nadużywania alkoholu. Osobiste cierpienie uzależnionego jest nieodzownym warunkiem uznania przez niego, że jest uzależniony i że potrzebuje terapii.

 

Jeżeli widzę, że mój znajomy popija ukradkiem, to co mam mu powiedzieć?

 

Warto otwarcie, a jednocześnie życzliwie i dyskretnie podjąć rozmowę na ten temat. Warto wyjaśnić, że alkohol jest zdradliwy i że nie pomaga nam rozwiązywać problemy, lecz zastawia na nas śmiertelnie groźną pułapkę. Warto dać jakiś dobry artykuł do poczytania na temat uzależnień. Warto zaoferować pomoc w rozwiązywaniu ewentualnych trudności życiowych na trzeźwo. Jeśli okazuje się, że osoba popijająca ukradkiem wszystko neguje, to wtedy warto podpowiedzieć jego bliskim, by weszli w kontakt z grupami wsparcia dla rodzin mających w domu osobę uzależnioną, na przykład grupy Al-Anon czy Kluby Abstynenta. W tych grupach dowiedzą się szczegółów na temat pomagania ludziom z problemem alkoholowym.

 

Jeśli widzę, że ktoś z moich rodziców nadużywa alkoholu, to jak należy zacząć o tym rozmowę?

 

Warto podsunąć rodzicom jakąś dobrą książkę czy artykuł na temat problemów alkoholowych albo napisać im list z podaniem informacji umieszczonych w tutaj zamieszczonych odpowiedziach. Rozmowa na żywo jest trudniejsza ze względu na silne napięcia emocjonalne, które pojawiają się wtedy po obu stronach. Podejmując taką rozmowę, trzeba pamiętać, że rozmawia się tylko wtedy, gdy ta druga osoba jest całkowicie trzeźwa. Rozmowa powinna być prowadzona spokojnie, z panowaniem nad emocjami. Ma to być rozmowa rzeczowa, bez moralizowania, atakowania, straszenia. Trzeba mówić o faktach, na przykład o tym, że od rozmówcy coraz częściej czujemy alkohol, że znaleźliśmy ukryte butelki po alkoholu. Należy odnosić się do konkretnych zdarzeń, w konkretnym miejscu i czasie. Rozmowa powinna być w gronie całej rodziny, by osoba popijająca poczuła konsekwencje swojego zachowania i nie mogła manipulować poszczególnymi osobami w rodzinie. Bliscy mają prawo otwarcie mówić, że w tej sytuacji cierpią i czują się zaniepokojeni o los pijącego i całej rodziny. Jeśli taka rozmowa nie pomaga, rodzina powinna zwrócić się poradę i pomoc do specjalistów od uzależnień lub wspomnianych już grup samopomocy.

 

Czy alkoholikowi można pożyczać pieniądze na chleb?

 

Nie, alkoholikowi nie powinno się dawać pieniędzy pod żadnym pretekstem. Można mu dać chleb, lekarstwo czy bilet kolejowy, ale nie pieniądze na chleb, lekarstwo czy podróż. Jedyną szansą na wyjście z choroby alkoholowej jest cierpienie alkoholika na skutek błędów, które popełnia. Trzeba pamiętać, że w czynnej fazie choroby alkoholik zatracił wrażliwość na cierpienia Boga i ludzi, ale zachowuje jeszcze wrażliwość na własne cierpienia. Gdy ponosi konsekwencje picia, łącznie z głodem, wtedy może – jak syn marnotrawny – zastanowić się i powiedzieć sobie prawdę, że jest alkoholikiem. A to konieczny punkt wyjścia do uznania prawdy o własnym uzależnieniu i pokonania choroby.

 

Czy pijanego człowieka można zawieźć do ośrodka antyalkoholowego?

 

Nie mamy takiego prawa, gdyż tylko sąd może podjąć taką decyzję. Możemy natomiast o taką decyzję wystąpić. Jeśli ktoś z naszych bliskich upija się i staje się agresywny, wtedy warto wezwać policję, gdyż policyjny protokół to punkt wyjścia do wystąpienia do Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych czy do zwrócenia się bezpośrednio do sądu z wnioskiem o skierowanie uzależnionego na przymusowe leczenie. Gdy widzimy człowieka pijanego na ulicy, wtedy powinniśmy wezwać policję i karetkę pogotowia.

 

Czy istnieją jakieś środki farmakologiczne czy lekarstwa na alkoholizm?

 

Nie! Alkoholizm nie jest problemem medycznym, lecz psychicznym i duchowym. Ma jedynie skutki między innymi zdrowotne. Można odtruć organizm alkoholika, ale tylko wtedy ma to sens, gdy odtrucie jest początkiem terapii. W przeciwnym przypadku odtrucie będzie jedynie tworzeniem uzależnionemu komfortu dalszego picia. Wyjście z alkoholizmu wymaga zmiany sposobu życia, a nie przyjmowania jakiegoś lekarstwa.

 

Czy wychodząc z alkoholizmu muszę radykalnie skończyć pić, czy powinno to być stopniowe wychodzenie z nałogu?

 

Nie da się wychodzić z alkoholizmu poprzez stopniowe zmniejszanie ilości czy częstotliwości wypijanego alkoholu. Skuteczna może być tylko decyzja radykalna: dzisiaj nie piję! Trzeźwiejący alkoholicy każdego dnia ponawiają tego typu decyzję. Wynika to z faktu, że uzależniony nie jest w stanie wypić niewielkiej ilości alkoholu i na tym poprzestać. Wychodzenie z alkoholizmu „na raty” nie jest możliwe.

 

Czy można żyć z alkoholizmem?

 

Z alkoholizmem da się żyć uczciwie i spokojnie przez dziesiątki lat, jeśli uzależniony radykalnie zmienia sposób życia i zachowuje abstynencję od wszelkich napojów alkoholowych. Jeśli jednak nie podejmuje terapii, nie wchodzi w grupy samopomocy i nie zmienia dotychczasowego sposobu życia, to sam siebie skazuje na przedwczesną śmierć. To jest choroba chroniczna, która sama się nie zatrzyma. Jeśli nie zacznie się proces terapii i życia w abstynencji, to choroba będzie wchodziła w coraz ostrzejszej fazy i doprowadzi do przedwczesnej śmierci.

 

Podejrzewam, że jeden rodzic jest już alkoholikiem. Co mam zrobić?

 

Najlepiej, jeśli stanowczo zadziała wtedy drugi rodzic, którego warto do takiego działania zachęcić. Nikt nie dysponuje większą siłą nacisku niż żona czy mąż. Dziecko, także dorosłe, nie ma zwykle możliwości wystarczająco silnego oddziaływania. Żona czy mąż osoby z problemem alkoholowym może otrzymać skuteczną pomoc, jeśli włączy się w grupę Al-Anon albo zacznie uczęszczać na spotkania w Klubie Abstynenta. Warto też poczytać fachową literaturę na temat uzależnień, zadzwonić do telefonu zaufania czy porozmawiać z duszpasterzem trzeźwości.

 

 Jak namówić alkoholika do tego, żeby się zaczął leczyć?

 

Nie da się namówić do leczenia człowieka uzależnionego od alkoholu, gdyż do istoty tej choroby należy przekonanie alkoholika, że nie jest uzależniony. W tej sytuacji trzeba stosować wspomnianą już zasadę mądrej, czyli z konieczności twardej miłości: „ty się upijasz, ty ponosisz wszystkie konsekwencje i cierpisz!” Tylko osobiste cierpienie alkoholika może go skłonić do uznania swojego problemu i do przyjęcia pomocy ze strony specjalistów i/czy grup samopomocy.

 

Jeżeli mąż przyjdzie do domu pijany, to czy powinnam go przebrać i umyć?

 

Nie! Pomaganie mężowi w takim stanie to tworzenie mu niechcący komfortu picia. To pomaganie mu, by trwał w nałogu i by wchodził w kolejną, jeszcze bardziej dramatyczną fazę uzależnienia. Mąż powinien ponosić konsekwencje swoich zachowań. Po wytrzeźwieniu powinien sam ma się naocznie przekonać o tym, do jakiego stanu się doprowadził. A gdyby okazywał agresję wobec żony, ona powinna wezwać policję i – jeśli to nie wystarczy – oddać sprawę do sądu, by skutecznie bronić się przed przemocą. Stosowanie twardej miłości wobec alkoholika, który jest agresywny i stosuje przemoc, nie jest możliwe bez pomocy instytucji zewnętrznych i włączenia się przez żonę do którejś ze wspomnianych powyżej grup wsparcia.

 

Czy mam spłacać długi męża-alkoholika?

 

Nigdy i w żadnym przypadku nie należy spłacać długów osoby uzależnionej! Spłacanie długów byłoby tworzeniem mężowi komfortu kolejnego upijania się na kredyt! To byłaby współpraca w złu. Lepiej dla męża-alkoholika, jeśli pójdzie do więzienia za długi, niż miałby możliwość bezkarnego dalszego nieodpowiedzialnego życia, gdyż takie życie nieuchronnie prowadzi do przedwczesnej śmierci. Jeśli mąż-alkoholi ma skłonność do zadłużania się, wtedy żona powinna szybko doprowadzić do wprowadzenia rozdzielności majątkowej.

 

Dlaczego muszę wytrzeźwieć, aby przyjęto mnie do ośrodka odwykowego?

 

Z tego oczywistego powodu, że ludzie znajdujący się pod wpływem alkoholu nie mogą podejmować żadnych zobowiązań (na przykład, że będą uczestniczyć w terapii), ani nie mogą skorzystać z pomocy terapeutów. Terapia jest wyłącznie dla ludzi trzeźwych. Dopóki ktoś jest w stanie nietrzeźwym, nie potrafi korzystać z pomocy terapeutycznej. Może też być nieobliczalny w swoich zachowaniach i groźny dla otoczenia. Przyjmowanie nietrzeźwych do instytucji udzielających pomocy było formą tworzenia komfortu picia i łudzenia uzależnionego, że pracuje nad sobą i że się zmienia.

 

Czy alkoholizm i depresja są z sobą powiązane?

 

Często występuje takie powiązanie.  Już sam fakt sięgania po alkohol przez dzieci i młodzież, albo nadużywania alkoholu przez dorosłych, to znak, że ktoś jest w stanach emocjonalnego kryzysu, niepokoju, silnego napięcia czy wręcz depresji. Jeśli ktoś upija się, mimo że nie jest w depresji, to na skutek kolejnych ciągów picia dramatycznie komplikuje swoją sytuację życiową, a to grozi popadnięciem w depresję.

 

Jestem dzieckiem alkoholika. Jakie czekają mnie zagrożenia?

 

Najczęstsze zagrożenia to częsty niepokój nawet w pomyślnych sytuacjach życiowych, bolesne skoki nastrojów, niewiara w miłość, trudności w budowaniu dojrzałych, trwałych więzi z samym sobą, z bliźnimi i z Bogiem. Warto wtedy włączyć się w takiej sytuacji w katolickie ruchy czy grupy formacyjne – dla młodzieży czy dorosłych – by mieć kontakt z ludźmi dojrzałymi i szczęśliwymi. Warto też podjąć decyzję o życiu w abstynencji, gdyż to najlepszy sposób na uchronienie się przed powielaniem problemów alkoholowych, które ma ktoś z bliskich. Dobrą pomocą dla nastolatków jest włączenie się w grupy Al-Ateen, a dla dorosłych – włączenie się w grupy DDD (Dorosłe Dzieci Alkoholików). W każdym przypadku ważna jest troska o pogłębianie przyjaźni z Bogiem, gdyż Bóg bardziej niż ludzie pomaga nam radzić sobie w trudnych sytuacjach życiowych, dając nam niezawodne wskazania moralne (Dekalog), ucząc dojrzałej miłości, dając siłę i nadzieję w codzienności.

 

Jaka jest różnica między alkoholikiem suchym a trzeźwym?

 

Alkoholik suchy to ktoś, kto przestał pić alkohol, ale nie zmienia radykalnie swojego dotychczasowego sposobu życia, który to sposób doprowadził uzależnionego do choroby alkoholowej. W praktyce to oczekiwanie na „wpadkę”, czyli na zapicie i powrót do czynnej fazy choroby. Natomiast alkoholik trzeźwy, a dokładnej mówiąc – trzeźwiejący – to ktoś, kto nie tylko trwa w abstynencji, ale kto zupełnie porzucił stary, niedojrzały styl życia, zmienił więzi i wartości, pracuje nad sobą metodą Dwunastu Kroków AA, korzysta z pomocy duszpasterzy, odzyskał więź z Bogiem, uczy się coraz bardziej kochać, być uczciwym, pracowitym, opanowanym, odpowiedzialnym. W takiej sytuacji może już do śmierci trwać w abstynencji, gdyż nie ma już potrzeby, by sięgać po alkohol. Dobrze radzi sobie bowiem z życiem na trzeźwo.

 

 A co się stanie, jeżeli nie pomogę alkoholikowi i on umrze, np. mój mąż czy syn?

 

Nie chodzi o to, by nie pomagać uzależnionemu. Chodzi natomiast o to, by pomagać naprawdę, a nie jedynie pozornie. Pomagamy pozornie wtedy, gdy pozwalamy, by alkoholik nami manipulował, by nas psychicznie dręczył, okłamywał, okradał czy by stosował wobec nas fizyczną przemoc. Jeśli stosujemy zasadę mądrej miłości, a uzależniony i tak nie korzysta z pomocy specjalistów czy grup trzeźwościowych i nie przezwycięża choroby, to wcześniej czy później choroba ta doprowadzi go do przedwczesnej śmierci. Nie będzie to jednak w żadnym przypadku nasza wina.

 

Co to jest dno alkoholowe? Czy to dno ma ten sam poziom dla każdego?

 

Dno alkoholowe to suma cierpień, jakie ściąga na siebie i jakich doświadcza uzależniony, zanim uzna, że ma problem i że przedwcześnie umrze, jeśli nie zmieni sposobu życia. To suma cierpienia, która uzależnionemu otwiera oczy na zakłamywaną dotąd prawdę o sobie. Dno alkoholowe ma różny poziom, w zależności zwłaszcza od wychowania, stopnia wrażliwości czy duchowości człowieka uzależnionego. Dla niektórych takim dnem jest już to, że bliscy przez niego płaczą. Dla innych dnem jest wezwanie policji przez krewnych lub odejście współmałżonka. Dla jeszcze innych dnem jest dopiero popadnięcie w śmiertelną chorobę, straszny wypadek po pijanemu czy pobyt w więzieniu.

 

Z jakich grzechów najczęściej wpada się w nałóg alkoholowy?

    

Punktem wyjścia we wchodzeniu w nałóg alkoholowy nie muszą być koniecznie jakieś ciężkie grzechy. Wystarczy tu uleganie słabościom czy poddawanie się złym naciskom środowiska. Zasada ta odnosi się zwłaszcza do nastolatków. Alkohol staje się chorobliwie atrakcyjny dla wszystkich cierpiących. Także dla tych, którzy cierpią na skutek grzechów innych ludzi, a nie na skutek swoich własnych grzechów. Doświadczenie potwierdza, że wpadanie w alkoholizm często wiąże się z naruszaniem Dekalogu i łamaniem własnego sumienia. Szczególnie łatwo o „zapijanie” niepokoju sumienia w obliczu grzechów nieczystych, bo takie grzechy wiążą się ze szczególnie bolesnymi krzywdami i z dramatycznym nieraz komplikowaniem życia samemu sobie i innym ludziom.

 

 Czy znane są przypadki cudownego wyleczenia z nałogu alkoholowego?

 

Każde wyjście z choroby alkoholowej jest czymś wyjątkowym, co możemy traktować jako cud przemiany. Potwierdza to Program Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików, którego krok jedenasty stwierdza, że poprzez modlitwę i medytację człowiek uzależniony coraz lepiej poznaje wolę Boga i prosi Boga, aby tę Jego wolę coraz wierniej wypełniać. Wychodzenie z alkoholizmu zawsze wymaga radykalnego nawrócenia. Ogromną pomocą może tu być modlitwa osób bliskich oraz ich czyny pokutne oraz wynagradzające za grzechy popełnione przez uzależnionego.

 

Czy nasze organizmy różnią się co do stopnia odporności na alkohol?

 

Tak, tego typu różnice występują między ludźmi. Dla przykładu kobiety są zwykle mniej odporne na działanie alkoholu niż mężczyźni, a Azjaci są mniej odporni na działanie tej substancji niż Europejczycy. Nie są to jednak różnice drastyczne i dlatego każdy człowiek może się uzależnić od alkoholu. To tylko kwestia dłuższego czy krótszego czasu. Najbardziej zagrożeni problemami alkoholowymi są ci, którzy próbują poprzez alkohol odreagowywać swoje napięcia emocjonalne i którzy mają zwiększoną tolerancję na alkohol (a dokładnej mówiąc – mają zmniejszoną obronę organizmu przed alkoholem). Na skutek długotrwałego nadużywania alkoholu odporność organizmu po kilku czy kilkunastu latach zwykle gwałtowanie maleje. To właśnie dlatego niektórzy alkoholicy już po jednym piwie są w stanie upojenia alkoholowego. Nikt z nas nie ma tak bardzo mocnej obrony przed alkoholem, by nie móc stać się alkoholikiem. Z drugiej strony nikt z nas nie ma tak słabej obrony przed tą substancją, by musiał się uzależnić. Alkoholizm pojawia się na skutek problemów egzystencjalnych i emocjonalnych, a nie na skutek problemów z odpornością na alkohol.

 

Czy są ludzie, którym alkoholizm nie grozi, mimo że dużo piją?

    

Nie ma takich ludzi, którzy nadużywają alkoholu, a mimo to alkoholizm im nie grozi. Nadużywanie alkoholu nieuchronnie prowadzi do uzależnienia. To tylko kwestia czasu, a także kwestia sposobów przejawiania się tegoż uzależnienia. W zaawansowanej fazie choroby niektórzy upijają się aż do utraty przytomności, a inni są pod wpływem niewielkiej ilości alkoholu, lecz sięgają po tę substancję codziennie i w różnych porach dnia. Są stale podpici. Taka sytuacja może trwać latami. Warto pamiętać o tym, że alkoholizm nie jest ani jedynym, ani nawet głównym przejawem problemów alkoholowych. Kto nadużywa alkoholu, ten zawsze wyrządza sobie szkody fizyczne, psychiczne, duchowe, moralne, religijne i społeczne. Także wtedy, gdy nie popadł jeszcze w alkoholizm, czyli – przynajmniej na razie – jest w fazie pijaństwa, a nie alkoholizmu. Każdy, kto nadużywa alkoholu, krzywdzi nie tylko samego siebie, ale też swoich bliskich i innych ludzi.

 

Znajduję w domu puste butelki po piwie, a mąż tłumaczy, że zbiera na skup. Mam powody przypuszczać, że mąż jednak po kryjomu popija. Jak powinnam postąpić w takiej sytuacji?

 

Warto najpierw dokładnie obserwować męża i jego zachowanie. Jeśli obserwacje potwierdzą, że mąż rzeczywiście po kryjomu sięga po alkohol, to trzeba podjąć z nim na ten temat życzliwą, a jednocześnie otwartą, szczerą, stanowczą rozmowę. Jeśli jest to początkowa faza problemu, to mąż jest w stanie zmobilizować się i zaprzestać pić. Jeśli jednak okaże się, że próbuje nas okłamywać lub że nie potrafi przestać pić, mimo dobrej woli w tym względzie, to wtedy warto zwrócić się o pomoc do specjalistów. Próba pomagania po omacku czy na „zdrowy” rozum zwykle kończy się naszą przegraną, gdyż problemy alkoholowe wiążą się ze skomplikowanymi mechanizmami, które tylko specjaliści mogą nam opisać oraz podpowiedzieć sposoby skutecznego oddziaływania na naszych bliskich, którzy wchodzą w kryzys.

 

Mąż po kieliszku wsiada do samochodu, a że pracujemy daleko od domu i nie mam prawa jazdy, to pozwalam mu jechać. Co mam robić w takim przypadku?

 

Zachęcam, by nigdy więcej nie pozwalać mężowi na takie zachowanie. Gdy próbuje on sięgnąć po alkohol przed planowaną podróżą, proszę mu wyjaśnić (koniecznie przed wypiciem pierwszego kieliszka!), że odtąd już nigdy nie wsiądzie Pani do samochodu, jeśli mąż będzie po spożyciu alkoholu. W przeciwnym przypadku ułatwia Pani mężowi powtarzanie wysoce niebezpiecznych zachowań w przyszłości. Wbrew swej woli wprowadza go Pani w błąd i sugeruje, że nie jest to duży problem. Jeśli raz wróci Pani do domu autobusem czy pociągiem, to mąż zrozumie, że nie ma już zgody Pani na takie wysoce ryzykowne i zakazane prawem zachowania. Jeśli mąż mimo Pani protestów, jedzie po pijanemu, należy natychmiast zawiadomić policję. Ma też Pani prawo schować mężowi kluczyki od samochodu.

 

Piję jedno lub dwa piwa wieczorem przy telewizorze. Czy mogę popaść od tej ilości w uzależnienie?

    

Także niewielkie ilości alkoholu, wypijane codziennie, mogą doprowadzić do choroby alkoholowej.  Regularne, a tym bardziej codzienne picie, jest zawsze niepokojącym znakiem i okazuje się zwykle groźne. Równie niepokojącym znakiem jest sam fakt spędzania całych wieczorów przed telewizorem. Pamiętajmy o tym, że największą radość przynosi nam komunikowanie miłości naszym bliskim, a także wspólne spędzanie z nimi czasu na osobistych rozmowach. Dojrzałym sposobem wykorzystywania czasu wieczorem są rozmowy z bliskim, dobra lektura czy spacer, a nie piwo i telewizja.

 

Czy alkoholizm to choroba, a jeżeli tak to jak mamy odnosić się do alkoholika – jak do pacjenta?

 

Tak, alkoholizm to choroba w sensie ścisłym, znajdująca się na oficjalnej liście chorób Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Właśnie dlatego jej leczenie, czyli terapia, odbywa się na koszt państwa. Jest to choroba w sensie ścisłym, gdyż – jak w każdej chorobie – występują w niej dobrze już znane i opisane mechanizmy, które sprawiają, że chory stracił kontrolę nad własnym piciem i nad własnym życiem. Dzieje się tak dlatego, że popadł w nałogowy system regulowania swoich uczuć za pomocą alkoholu. Po drugie, chory wmawia sobie, że nie jest uzależniony i że pije „tak, jak wszyscy inni”. Po trzecie, chory przeżywa drastyczne skoki nastroju oraz skoki w obrazie samego siebie. Pod wpływem alkoholu czuje się pewny siebie i bezpieczny, a gdy trzeźwieje, wtedy czuje się zawstydzony, przerażony i bezradny. Próbuje się w tej sytuacji ratować poprzez to, że… znowu się upija. Po czwarte, uzależniony potrafi niezwykle skutecznie manipulować swoim otoczeniem po to, by najbliżsi nie przeszkadzali mu trwać w nałogu (z którego nie zdaje sobie sprawy). W tym celu posługuje się kłamstwem, przemocą słowną, fizyczną i psychiczną, aż do szantażowania zabiciem swoich bliskich i samego siebie włącznie. Gdy tego typu manipulacje nie odnoszą już skutku, wtedy radykalnie zmienia strategię, nagle za wszystko przeprasza i przysięga, że odtąd nie będzie już pił, albo że uda się na terapię. Po piąte, bliscy wpadają zwykle we współuzależnienie, które polega na tym, że nieraz przez całe lata nie interweniują, albo że czynią to w mało skuteczny sposób.

Do alkoholika w czynnej fazie choroby rzeczywiście należy odnosić się jak do pacjenta, czyli jak do kogoś, kto w tej dziedzinie życia nie jest – przynajmniej na razie – zdolny do logicznego myślenia czy do dotrzymania danego przez siebie słowa. Trzeba choremu oznajmiać nasze decyzje, a nie podejmować z nim długich dyskusji, na zasadzie rozmowy równie dojrzałych partnerów.