Artykuł pochodzi z: Wolne myśli – strefa wolnego słowa

 

Z Ćwiczeniami duchownymi św. Ignacego Loyoli zetknąłem się w wieku osiemnastu lat, gdy uczestniczyłem w rekolekcjach prowadzonych przez ośrodek Odnowy w Duchu Świętym. Było to moje pierwsze spotkanie z propozycjami wybranymi spośród tych, które pozostawił całemu Kościołowi św. Ignacy Loyola.

Ignacjański rachunek sumienia

Na początku poznałem ignacjański rachunek sumienia, który zrobił na mnie ogromne wrażenie, wręcz doprowadził do „przewrotu duchowego” w podejściu do tej praktyki. Do tej pory rachunek sumienia kojarzył mi się z pytaniami z książeczki do nabożeństwa czy od rekolekcjonistów, to znaczy z wyliczaniem grzechów i zadawaniem sobie pytania o to, czy je popełniłem. Św. Ignacy zaś zadziwił mnie, gdyż bez moralizowania cały akcent kładzie na rachunek sumienia, który jest przedłużoną modlitwą miłującej uwagi.

Zaskoczył mnie również fakt, że św. Ignacy zaleca, by modlitwę rachunku sumienia rozpocząć od dziękczynienia za otrzymane dobra, a następnie, by prosić o dobre i wrażliwe sumienie, innymi słowy, o łaskę poznania grzechów. W kolejnym punkcie Ignacy proponuje, by zdać sprawę z przeżytego czasu i w konsekwencji podjąć skruchę i żal z powodu popełnionych grzechów i zaniedbań w postaci zmarnowania darów Bożych. W ostatnim punkcie zaleca postanowienie poprawy przy pomocy łaski Bożej. Cała ta modlitwa powinna zmieścić się w kwadransie, który potocznie nazywany jest kwadransem szczerości.

Piszę o tym, gdyż dzięki poznaniu tej formy modlitwy otrzymałem skuteczne narzędzie rozeznawania duchowego, którym staram się w życiu kierować, a więc ustawicznego badania, jakie myśli i pragnienia są we mnie, za czym podążam i dlaczego, jakie podejmuję wybory i decyzję i czym są one podyktowane. Przede wszystkim zaś stało się dla mnie jasne, że poznanie grzechów jest łaską, owocem spotkania z Bogiem, a nie tylko ludzkim wysiłkiem.

Medytacja i kontemplacja Słowa Bożego

Kolejnym elementem Ćwiczeń duchownych, który zacząłem poznawać, była metoda przedłużonej modlitwy, nazwana medytacją lub kontemplacją Słowa Bożego. Do tej pory byłem uczony pacierza i tradycyjnych modlitw. Nie pamiętam, by w duszpasterstwie parafialnym ktoś mówił, że można przez kilkadziesiąt minut rozważać Słowo Boże w ciszy i w taki sposób się modlić, czyli słuchać, co Bóg mówi przez Pismo Święte o sobie i o mnie.

Oczywiście w tamtym okresie mojego życia były to tylko próby, ale już wtedy wiedziałem, że można modlić się dłużej, przebywając sam na sam z Bogiem. Wraz z przedłużoną modlitwą moją uwagę przykuły zachęty, by poszukać sobie stałego spowiednika, gdyż dobrze jest o swoich doświadczeniach porozmawiać z kimś doświadczonym, kto mnie bliżej poznał.

Ubogacony doświadczeniami Ćwiczeń wzrastałem jako młodzieniec, który szukał swojej drogi życiowej. Uczyłem się i pracowałem zawodowo, szukałem sensu życia i tego, co chcę w życiu robić, przy tym wiele myślałem o życiowym powołaniu, a konkretnie o tym, do czego wzywa mnie Bóg. Poznane punkty Ćwiczeń pomagały mi szukać tego, co w życiu ważne, na przykład już wtedy wyjeżdżałem co roku na rekolekcje zamknięte dla grup Odnowy w Duchu Świętym, gdzie występowały elementy Ćwiczeń duchownych.

Dzięki tym doświadczeniom zaczęły docierać do mnie myśli, że droga Ćwiczeń prowadzi po pierwsze, do rozeznawania duchowego, a po drugie, do uzdrowienia doznanych zranień. Mówiąc ogólnie, do pojednania ze swoim życiem. To mi pomogło dojść do podjęcia świadomego wyboru i decyzji w kwestii drogi życiowej. Postanowiłem zostawić pracę, którą bardzo lubiłem, i karierę zawodową oraz wszystkie plany z tym związane, by wstąpić do seminarium i zacząć dojrzewać do kapłaństwa.

Ignacjańskie rekolekcje

W seminarium poznawałem kolejne części ignacjańskich Ćwiczeń, gdyż były one obecne w programie formacji seminaryjnej, to znaczy często pojawiały się w czasie dni skupienia i rekolekcji. We wspólnocie seminaryjnej odprawiłem nawet w pełni jeden z tygodni Ćwiczeń. Również moi formatorzy zachęcali, by spróbować prywatnie, w czasie kleryckich wakacji, odprawiać poszczególne tygodnie tych rekolekcji. Mnie nie trzeba było do tego długo namawiać, gdyż jeszcze przed seminarium zasmakowałem, czym są rekolekcje zamknięte i jak wiele wnoszą do mojego życia. Z tego powodu postanowiłem, że spróbuję korzystać z Ćwiczeń duchownych w ramach wakacji kleryckich.

Pragnę podkreślić, że rekolekcje nie były dla mnie czymś łatwym i prostym. Porównuje ten czas do chodzenia po górach, gdzie człowiek doświadcza trudu i zmęczenia, spotyka się z różną pogodą i dotyka swoich granic wytrzymałości. Podobnie jak wędrowanie po górach wychowuje człowieka – uczy wysiłku, przekraczania własnych granic, daje możliwość wyciszenia i pobycia sam na sam ze sobą, pozwala nabrać pokory i poznać piękno stworzonego świata oraz siebie samego – tak samo ośmiodniowe rekolekcje w ciszy uczą umiejętności bycia sam na sam z Bogiem, który mówi przez swoje Słowo, a także ze sobą samym – ze swoim człowieczeństwem. Przekonałem się również, że tak, jak w górach przydaje się pomoc doświadczonego przewodnika i dobrej mapy, podobnie w czasie drogi rekolekcyjnej potrzeba kogoś doświadczonego, kto tę drogę przeszedł i może pomóc bezpiecznie ją przebyć. Takim przewodnikiem jest osoba kierownika duchowego, a mapą książeczka Ćwiczeń.

W kolejnych latach rekolekcje ignacjańskie ubogacały moją formację seminaryjną, pomagały mi bardziej „być w seminarium”, czyli korzystać ze wszystkiego, co jest zalecane i proponowane przez przełożonych, by w ten sposób rozwijać się w powołaniu, i co się z tym wiąże, by jak najlepiej dać sobie pomóc. Z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że droga Ćwiczeń pomogła mi bardziej świadomie przeżywać czas seminarium i dojrzeć do przyjęcia święceń kapłańskich.

Zaraz po święceniach kontynuowałem drogę Ćwiczeń ignacjańskich, czyniąc z nich swoje coroczne rekolekcje kapłańskie. W ramach urlopu zacząłem również pogłębiać drogę ćwiczeń przez uczestnictwo w kursach i sesjach na temat kierownictwa duchowego. Doświadczyłem również tej prawdy, że Ćwiczenia ignacjańskie to nie tylko cztery tygodnie rekolekcji ośmiodniowych, ale też droga rekolekcji na całe życie. Dlatego przez kolejne lata kapłaństwa korzystałem z tej formy rekolekcji, zaś po kilku latach posługi w duszpasterstwie i pierwszych poważniejszych doświadczeniach trudności i zmagania, postanowiłem poszukać dla siebie odpowiedniej pomocy.