Rozmyślanie a kontemplacja

Jeden z najważniejszych punktów duchowej doktryny Ignacego i Jana dotyczy rozróżnienia pomiędzy medytacją i kontemplacją oraz przechodzenia od jednej do drugiej. Oczywiście, u każdego z nich terminy te kryją inną treść. Wyrażają one jednak to samo podstawowe doświadczenie – doświadczenie chrześcijańskiego nawrócenia.
Przez „rozmyślanie” Jan rozumie każdą formę modlitwy dyskursywnej, która odwołuje się do pamięci, wyobraźni, umysłu i woli, by odnieść się do rzeczywistości Boga, opierając się na konkretnych rzeczach. Na przykład, przypominam sobie jakąś ewangeliczną scenę, wyobrażam ją sobie, rozmyślam nad nią i staram się realizować to, co z niej wyciągam. To, co rodzi się wówczas w umyśle podczas modlitwy, może być efektem mojego wysiłku. Ale może też pochodzić od Boga. W każdym przypadku chodzi o obrazy, o koncepty, o myśli. Rozpoznajemy tu to, co w swej istocie, jest u Ignacego dziedziną kontemplacji ewangelicznej.
Żadne z tych wyobrażeń, mówi dalej Jan od Krzyża, „nie może być dla rozumu proporcjonalnym środkiem do złączenia się z Bogiem” (II DGK 8, 3). Pamięć nie może dostarczyć niczego do przedstawienia Boga, umysł nie potrafi Go ogarnąć swym rozumowaniem, wola nie może sama z siebie zakosztować Jego słodyczy. Stąd wniosek: trzeba iść raczej nie rozumując niż pragnąc coś zrozumieć, trzeba wejść w ciemność i dać się oślepić, „by zbliżyć się bardziej do Boskiego promienia” (II DGK 8, 5). Dochodzi się wtedy do zakrytej przed umysłem kontemplacji, która jest „tajemną wiedzą o Bogu” (II DGK 8, 5). Bóg działa wówczas bezpośrednio w duszy, nauczając ją „w doskonałości miłości”, bez jej udziału i rozumienia. W rozmyślaniu inicjatywa należy do mnie; w kontemplacji działa Bóg. W przejściu od jednego do drugiego dokonuje się podstawowe nawrócenie.
Przejście od pierwszego tygodnia do kontemplacji ewangelicznej w Ćwiczeniach zakłada podobne nawrócenie. Doświadczenie Ignacego w Manresie ma tutaj wartość paradygmatyczną. Wiemy, w jakim stanie ducha przybywa tam Ignacy. Po przeczytaniu Ewangelii i żywotów świętych ma tylko jedno pragnienie: pobić świętych na ich własnym terenie, oddając się modlitwie i pokucie. Jak później sam wyzna, nie miał wtedy najmniejszego pojęcia o rzeczach wewnętrznych i duchowych. Do tego stopnia, że w końcu, doświadczając niemożności znalezienia własnymi siłami tego, czego szuka, zaczyna, dzięki miłosierdziu Boga, pragnąć dla siebie tego, czego chce dla Niego Bóg. W jego życiu zaczyna się nowy okres. Może odtąd, posłuszny Duchowi, dać się nauczać Bogu jak uczeń daje się nauczać swojemu mistrzowi. To etap jego wielkich łask dogmatycznych. Przechodzi od drogi oczyszczenia do drogi oświecenia.
Tak u Jana, jak i u Ignacego punktem wyjścia do zrozumienia tego przejścia nie jest rozróżnienie pomiędzy duchowymi władzami, lecz Bóg i Jego działanie. To Bóg umożliwia wejście do wnętrza i znalezienie tam zasady wzrastania. Wspólne jest też dla obydwu następujące przekonanie: mimo że konieczny, wysiłek, który ma miejsce w rozmyślaniu i który zwraca nas ku Bogu, obarczony jest niemocą wypływającą z dystansu. Niemoc tę Jan wyraża pojęciem dysproporcji pomiędzy skończonym a nieskończonym, pomiędzy porządkiem stworzenia, do jakiego dostrojone są nasze władze, a Bogiem takim, jaki jest. Uruchamia ona akt rozmyślania, gdzie człowiek ćwiczy się w Bożych sprawach na poziomie wyobrażeń, jakie sobie o nich tworzy, czerpiąc je, na przykład, z Ewangelii. Ignacy niemoc tę sytuuje na innym poziomie, wewnątrz relacji grzech – życie: ćwiczenia pierwszego tygodnia mówią o rozmyślaniu o grzechach.
Rozmyślanie ignacjańskie ma za przedmiot grzech. Być może, nie zawsze zastanawiamy się wystarczająco nad tą przesłanką, nadając spontanicznie pojęciu „rozmyślanie” bardziej ogólne znaczenie. Nie wnioskujmy z tego, że rozmyślanie jest tylko tam, gdzie modlitwa ma za przedmiot nasze grzechy. Byłoby to zbyt wąskie ograniczenie. Sposób, w jaki Ignacy łączy tu akt z przedmiotem, jakim jest grzech, wiele wyjaśnia. Jedynie odnosząc się do grzechów, akt rozmyślania objawia się w tym, co dlań specyficzne: zarazem w swym charakterze niezbędnym i w swej zasadniczej niemożności wejścia w rzeczy Boże. Inaczej mówiąc, niezależnie od przedmiotu, z jakim jest związany, akt, jaki stanowi rozmyślanie, zawsze pociąga za sobą (nawet gdy oddaje się Bożym sprawom) odniesienie do siebie samego, jak wskazywał na to Jan od Krzyża. Dla Ignacego odniesienie to, w naszej ludzkiej kondycji, naznaczone jest właśnie grzechem.
I tak odsłania się w rozmyślaniu ignacjańskim, już w jego punkcie wyjścia, nieświadome dążenie do znalezienia Boga w wyniku własnego działania aktu rozmyślania. Tym samym dokonuje się także, w miarę jak działanie to przebiega pod okiem Boga i w Jego łasce, przejście do innego porządku rzeczywistości – porządku dobroci jawiącej się właśnie jako dobroć w słusznym potępieniu, jakiego doświadcza ten, który grzeszył i działał przeciwko niej (por. ĆD, 52), ale i w fakcie ofiarowania życia aż do dnia dzisiejszego (por. ĆD, 61). Dobroci, która odtąd jest zarazem sprawiedliwością i miłosierdziem. Zewnętrzność względem Bożych rzeczy, jaka charakteryzuje rozmyślanie, czy dystans względem nich, jakiego nie jest ono w stanie pokonać, nie wynika więc jedynie z dysproporcji pomiędzy Bogiem a stworzeniem, ale i z przeciwieństwa, jakim jest przeciwieństwo grzechu.
Na tym polega ostatecznie praca właściwa rozmyślaniu: mam stanąć w obecności Boga w całej bezpośredniości, właśnie w tym, co mnie Mu przeciwstawia – „moja złość, Jego dobroć” mówi Ignacy (por. ĆD, 59) – odkrywając w zamian Jego miłosierdzie w niezaprzeczalnym fakcie mojej egzystencji w chwili obecnej. Jest to bliskość w przeciwieństwie, która prowadzi ostatecznie do bezpośredniości słowa wymienionego w dziękczynieniu. Z jednej strony jest to smutek z powodu oddalenia, z drugiej pociecha w uznaniu, że „wszystko jest darem i łaską Boga, Pana naszego” (ĆD, 322).
Dla Ignacego, przejście od jednego do drugiego określa moją relację względem całego stworzenia. Stworzenie zaś, jak ukazuje drugie ćwiczenie tygodnia, staje się pośrednikiem dla bezpośredniości. Tym sposobem, u podstaw zadziwienia, które ostatecznie stawia nas w dziękczynieniu w obliczu Boga, tkwi odkrycie tego, czym były dla mnie od zawsze, pomimo mojego grzechu, stworzenia: „jak one zezwoliły mi żyć, owszem, przy życiu mię zachowały” (ĆD, 60). Cały porządek stworzenia kształtuje się zatem w ruchu nawrócenia, gdzie – w odnalezionej wolności – człowiek przyjmuje dar za podstawę swojej wolności.
Łatwo teraz dostrzec, jak kontemplacja ignacjańska – odnosząc, na wzór Jana od Krzyża, darmowość łaski Bożej do zasady kontemplacji – różni się jednocześnie od kontemplacji sanjuanistycznej. Nie musi ona rezygnować z rzeczy stworzonych, by złączyć się w sposób bezpośredni z przedmiotem kontemplacji (Bóg), tak jak jest to w przypadku kontemplacji sanjuanistycznej. Od samego początku, jeszcze w ruchu nawrócenia, obecne było w niej całe stworzenie. Nawrócenie to, rozwijając się w kontemplację, cały czas uwzględnia owo stworzenie. Kontemplacja sanjuanistyczna znajduje swe odpocznienie w Słowie, jakie odwiecznie spoczywa przy Ojcu. Osią ignacjańskiej kontemplacji jest Pan, „który dla mnie stał się człowiekiem” (ĆD, 104). Staje się ona tym sposobem kontemplacją ewangeliczną, kontemplacją tajemnic życia Chrystusa.
Trzeba tu jeszcze zaznaczyć, że jej przedmiot identyczny jest z przedmiotem kontemplacji według Jana od Krzyża: jest nim Bóg w swojej tajemnicy. „Przypomnieć sobie historię tego, co mam kontemplować” (ĆD, 102). Oczywiście, nie chodzi tu o historię, lecz raczej o to, co się poprzez nią objawia: kontempluję drugą osobę Trójcy Świętej taką, jaka daje się poznać i wzywa nas w swoim Wcieleniu i dziele Odkupienia (por. ĆD 107–108). Dla Ignacego jednak dostęp do niej możliwy jest jedynie poprzez historię, historię tajemnic jej ziemskiego życia, ale i życia Kościoła, aż do chwili gdy, podporządkowawszy sobie wszystko, Chrystus wejdzie do chwały swego Ojca (por. ĆD, 95). W pierwszym tygodniu wyobraźnia stawiała nas w obecności Chrystusa, w aspekcie nie pokonanego jeszcze dystansu (por. ĆD, 53). W drugim tygodniu staje się ona władzą, która, mobilizując pięć zmysłów, dzięki Bożej łasce stawia w obecności kontemplowanej tajemnicy.