Kolejnym ważnym elementem w pracy nad uczuciami jest ich akceptacja. Z uczuciami, nawet najbardziej negatywnymi, nie należy walczyć, nie należy ich z lękiem odrzucać, ale świadomie podjąć. Jeden z autorów (Augustyn) porównuje reakcje na uczucia do pasterza pasącego owce. Pasterz obserwuje owce, pozwala im chodzić w dowolnym kierunku, ale interweniuje w sposób zdecydowany, gdy grozi im niebezpieczeństwo. Pierwszym warunkiem kontroli uczuć jest ich akceptacja. Zaakceptować uczucia, znaczy przyjąć, że one nas współkształtują, że mają wpływ na nasze życie. W procesie akceptacji ważna jest formacja woli, inaczej mówiąc pozytywne nastawienie. Gdy zabraknie wolności i akceptacji uczuć pojawi się woluntaryzm albo perfekcjonizm.
Akceptacja uczuć, zwłaszcza negatywnych wymaga pokory. Nie jest przecież łatwo przyznać się do takich uczuć negatywnych, jak np. irytacja, gniew, agresja, depresja, lęk. Brak akceptacji własnych uczuć, tłumienie ich, spychanie w podświadomość bywa niekiedy traktowane jako doskonałość czy oznaka świętości. Mówi się np., że ktoś stłumił w sobie, wyzbył się wszystkich negatywnych uczuć. W rzeczywistości jest to świętość fałszywa, która wyraża brak akceptacji wewnętrznego nieuporządkowania i ucieczkę w świat iluzji religijnej.
Jeszcze jednym elementem kształtującym nasze relacje do uczuć stanowi ich integracja z wyznawaną przez nas hierarchią wartości. Tutaj warto zadać sobie pytanie, czy nasza sfera uczuciowa liczy się z uznawanym przez nas światem wartości? Czy uczucia wpływają na wartość mojej osoby, na widzenie mnie przez siebie samego i innych? Musimy mieć świadomość, że uczucia i emocje, chociaż nas niepokoją, nie umniejszają naszej godności. One raczej nas współtworzą. Wyznawane przez nas wartości formują nasze uczucia, ułatwiają proces dojrzałego ich wyrażania i przeżywania.
Nasza dojrzałość uczuciowa nie polega więc na tłumieniu uczuć, ale na ich kontrolowaniu. Dziecko tym różni się od człowieka dojrzałego emocjonalnie, że nagle i nieoczekiwanie przechodzi np. ze stanu złości, agresji w stan radości, euforii. Człowiek dojrzały postrzega swoje emocje, nazywa je i akceptuje. Prowadzi to do tolerancji i kierunkowania uczuć zgodnie z wyznawanymi wartościami. Panowanie nad sobą, kontrola uczuć nie oznacza więc braku spontaniczności ani braku ich akceptacji. W niektórych sytuacjach wymaga jednak rezygnacji z ich realizacji. Tu jest miejsce na chrześcijański wymiar krzyża i na jego sens w naszej codzienności.
Warto jeszcze dodać, że uzdrawianie uczuć, zranień i zniewoleń nie jest jedynie skutkiem wysiłku człowieka. Pełne uzdrowienie przychodzi od Boga. Nasz wysiłek jest otwieraniem się na przyjęcie Jego łaski. Im pełniejsze jest otwarcie, tym skuteczniejsze działanie. Uporządkowanie naszych uczuć to postawa czystego serca, o której mówił Jezus w kazaniu na górze. Dlatego niech naszemu rozeznawaniu uczuć towarzyszy zawsze modlitwa: Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według serca Twego.
Opracował: Stanisław Biel SJ