Rozrachunek Kościoła z własną pamięcią

Żadne słowa nie są w stanie cofnąć historii ani tego, co się stało, uczynić niebyłym. Jednak Kościół, piętnując z profetyczną odwagą nieprawości współczesnego świata, musiał wreszcie podjąć rozrachunek także z własną przeszłością po to, by wzmocnić swoją wiarygodność. Przecież gdyby tylko część dokonanego przez Jana Pawła II rachunku sumienia Kościoła została przeprowadzona przez jego poprzedników w XIX i XX wieku, to impet wielu ówczesnych ataków na Kościół byłby o wiele słabszy. Uznanie bowiem własnej winy bardziej osłabia niż wzmacnia ciężar stawianych zarzutów. A im dłużej odrzuca się nawet te słuszne, tym więcej przybywa niesłusznych. Trudno zaprzeczyć tej prawidłowości, patrząc na wydarzenia od XVIII do XX wieku.

W 1994 roku Jan Paweł II ogłosił list apostolski Tertio millennio adveniente, wzywając do rozliczenia się chrześcijaństwa z dwu tysięcy lat historii, przed rozpoczęciem trzeciego tysiąclecia. W tym rachunku sumienia Kościół ze skruchą miał się pochylić nad bolesnym zjawiskiem, jakim w jego dziejach bywało przyzwalanie „na stosowanie w obronie prawdy metod nacechowanych nietolerancją, a nawet przemocą”. Owszem, „często wiele różnych czynników współdziałało w kształtowaniu przesłanek nietolerancji, podsycając namiętności, którym w pewnej mierze nie ulegali tylko ludzie wielkiego ducha, naprawdę wolni i pełni Boga. Jednakże te okoliczności łagodzące nie zwalniają Kościoła od obowiązku wyrażania głębokiego ubolewania z powodu słabości licznych swoich synów, którzy zniekształcili jego oblicze”.

Duch czasu i zbiorowa mentalność tłumaczą wiele, ale nie zdejmują z Kościoła odpowiedzialności. Nie da się wyliczać jego historycznych zasług, a pomijać winy czy błędy. Triumfaliści zatem muszą policzyć szkody, jakie wyrządzili wiarygodności Kościoła. Budowanie jej przez eksponowanie świateł, a zaprzeczanie czy przemilczanie mroków sprzyja przeciwnej tendencji u zrażonych taką jednostronnością.

„Dziś ja, papież Kościoła rzymskiego, w imieniu wszystkich katolików proszę o przebaczenie wszystkich krzywd wyrządzonych niekatolikom w ciągu burzliwej historii tych ludów i jednocześnie zapewniam o przebaczeniu ze strony Kościoła katolickiego wszelkiego zła, które wycierpieli jego synowie” – mówił Jan Paweł II w Ołomuńcu, w 1995 roku. Tego typu słowa od razu trafiają na pierwsze strony gazet, by nazajutrz popaść jednak w zapomnienie. Opinia publiczna przywykła do Papieża przepraszającego za historię. Rzadko się dostrzega, że prowadzony przez Jana Pawła II rachunek sumienia Kościoła schyłku drugiego tysiąclecia to jedno z największych osiągnięć tego pontyfikatu. Znak czasu lepiej odczytany i przyjęty poza Kościołem niż w nim samym. Niektóre środowiska i media katolickie z reguły przemilczają pokutne oświadczenia Jana Pawła II, atakując tych, którzy mówią to samo, co Papież, oraz upowszechniając triumfalistyczną propagandę historyczną.

Rozrachunek z własną przeszłością staje się dla Kościoła tym trudniejszy, im dłużej był odkładany. Współczesne przyspieszenie tempa historii oraz potrzeby związane z ewangelizacją młodych pokoleń o nowej wrażliwości wymagają kontynuowania dzieła Soboru Watykańskiego II, ciągle wyprzedzającego przeciętny stan świadomości katolików. Papież, ryzykując więc zdziwienie i doświadczając oporów części wiernych, wypowiada w imieniu Kościoła epokowe mea culpa. Bez tego bowiem żywy Kościół ciągle byłby więźniem własnej przeszłości, dźwigając balast długów po zmarłych, mocniej ciążący w dobie kultury wolności i tolerancji.

Soborowy ferment, osobowość Papieża, jego narodowość i podróże odegrały tu decydującą rolę. Polskość – ponieważ łatwiej rozliczać się z inkwizytorami, kolonialnymi powiązaniami misjonarzy, prześladowcami protestantów i sędziami Galileusza, gdy nie było wśród nich rodaków. Podróże – ponieważ trudno nie nawiązać do realnej historii, gdy przemawia się gdzieś do ludzi, których przodkowie doznali od katolików nie samych tylko błogosławieństw.

Nazywanie rzeczy po imieniu

W ciągu dwudziestu siedmiu lat pontyfikatu zebrało się sporo przykrych dla Kościoła tematów, które Jan Paweł II nazwał po imieniu, wyrażając ubolewanie czy przepraszając. Tak promował i budował nową świadomość kościelną. Jej istotną część stanowi ten zapomniany rodzaj historycznej pamięci oraz więzi z przodkami i ich wiarą, której nie da się sprowadzić ani do odpowiedzialności osobistej, ani zbiorowej. Dziedzictwo, uskrzydlające czy ciążące, zobowiązuje. Nie można więc historycznych zasług i win Kościoła mierzyć podwójną miarą – chlubiąc się jednymi, nie przyznając się do związku z drugimi. Byłby to samochwalczy monolog, a nie budowanie dialogu, którego etyka potrzebuje ewangelicznych kryteriów. „Są to wymogi prawdy i miłości, które zakładają lojalne uznawanie faktów, gotowość przebaczenia i naprawienia krzywd” – mówił Jan Paweł II. Podkreślał też, że ów „dialog nawrócenia” oznacza, że „musimy oczyścić naszą pamięć […] ze wspomnień o wszystkich zatargach, niesprawiedliwościach i nienawiściach”. Dlatego „nie wolno wypierać się win, które rzeczywiście obciążają chrześcijan”.

Poniżej chciałbym przytoczyć jeszcze kilka innych wypowiedzi papieskich, które domykają drzwi przeszłości Kościoła, aby otworzyć go ku przyszłości. Mówiąc o reformacji, Ojciec Święty zaznaczał: „Z naciskiem powtarzam, jako własne, słowa mojego poprzednika Hadriana VI […]: «My wszyscy, prałaci i duchowni, zeszliśmy z drogi prawa […]. Każdy z nas powinien rozważyć, w czym upadł, i sam siebie osądzić, zanim będzie osądzony przez Boga»„. „Oczyszczenie pamięci jest zasadniczym elementem ekumenicznego postępu. Niesie ono szczere uznanie obustronnych win i błędów”.

O Galileuszu Papież mówił: „Wiele wycierpiał ze strony ludzi Kościoła i jego organizacji”. Ten „człowiek głęboko wierzący okazał tu większą przenikliwość niż teolodzy, jego przeciwnicy”.

Jan Paweł II ubolewał również nad wielowiekowym niedocenianiem roli i godności kobiet. Pragnął, by zwrócenie uwagi na te kwestie stało się „w całym Kościele bodźcem do odnowy wierności wobec ducha Ewangelii”. W pisaniu historii mówi się bowiem „prawie wyłącznie o dokonaniach mężczyzn. Trzeba odwrócić tę tendencję”.

Ojciec Święty mówił też o potrzebie rachunku sumienia chrześcijan: „Przygnębiające jest, że wśród tych, którzy uciskali i prześladowali swoich bliźnich, byli także wierzący chrześcijanie. […] Musimy wyznać ciążące na nas liczne winy i prosić o przebaczenie”. Do Indian Ameryki Południowej zwrócił się ze słowami: „Obowiązkiem naszym jest uznać kulturowy ucisk, niesprawiedliwości, zniszczenie waszego życia i waszych społeczeństw”. „Kościół nie chce przemilczeć wzajemnego związku między krzyżem i mieczem, który istniał w okresie pierwszych wypraw misyjnych”. Rachunku sumienia wymaga także historia XX wieku, zwłaszcza wydarzenia drugiej wojny światowej. Była ona bowiem „jedną z najkrwawszych wojen w dziejach, która rozpoczęła się na kontynencie o tradycjach chrześcijańskich. To stwierdzenie – podkreślał Jan Paweł II – zmusza nas do rachunku sumienia dotyczącego jakości ewangelizacji Europy”.