Ideologie zabijają ojcostwo!

 

Przykład zaś swoistej ideologii stanowi koncepcja partnerstwa małżonków, według której równie dobrze – chodzi o wolny wybór, a nie o sytuację konieczności – mężczyzna może pozostać w domu i zająć się wychowaniem dzieci (także niemowląt), a kobieta – utrzymaniem rodziny poprzez pracę zawodową poza domem. Badania prowadzone w Australii i Szwecji wśród takich małżeństw wykazały daleko idące poczucie frustracji zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn.

 

Ideologia nie zastąpi bowiem podziału ról wypracowanego przez wieki w obrębie naszej cywilizacji. Oczywiście, podział ten w żaden sposób nie może oznaczać dyskryminacji kobiety. Od partnerstwa zawsze ważniejsza jest autentyczna miłość między małżonkami i zdolność do rezygnacji z własnych ambicji na rzecz dobra całej rodziny. Dotyczy to zarówno mężczyzny, jak i kobiety.

Kolejny problem to patologia ojcostwa. Najbardziej drastyczne wypadki dotyczą zjawisk kazirodztwa, pedofilii, przemocy w rodzinie, łączącej się dość często z alkoholizmem. Obraz ojca może stać się koszmarem dla dziecka. Ta dramatyczna rzeczywistość wymagałaby jednak odrębnej, pogłębionej refleksji. W tym miejscu koncentrujemy się jedynie na dwóch skrajnych postawach ojca jako wychowawcy: tyranii i tak zwanym leseferyzmie. W pewnym sensie wychowanie jest nieustannym stwarzaniem.

 

Ojciec staje zatem przed trudnym zadaniem zachowania złotego środka w dziele wychowawczym. Jedną skrajnością, której trzeba unikać, jest paternalizm, nieznoszący żadnej opozycji i dyskusji: „Zapewniłem ci wszystko, więcej niż to, na co zasługujesz, więc milcz i bądź wdzięczny”. W stopniu ekscesywnym prowadzi on do despotyzmu, a nawet do wspomnianej wyżej tyranii ze strony ojca.

 

Jednakże dziś bardziej należałoby obawiać się drugiej skrajności, jaką najlepiej wyrażają francuskie terminy: laisser aller – zaniedbywać czy też laisser faire – nie sprzeciwiać się. Stąd pochodzi pojęcie „leseferyzmu” w wychowaniu – pozwalania na wszystko, zostawiania całkowitej wolności dziecku, które jeszcze nie rozumie, na czym polega prawdziwa wolność i jak należy z niej korzystać (niebezpieczeństwo samowoli, a nawet anarchii).

 

Jedna i druga postawa spotyka się zresztą z surową krytyką młodego pokolenia i trudno powiedzieć, czy liczniejsi są ci, którzy swojemu ojcu zarzucają tyranię, czy ci, którzy zarzucają mu leseferyzm.

 

Wniosek, który się nasuwa, można sformułować następująco: proces wychowawczy dziecka zakłada jego wychowanie do rozumnej wolności. Jeśli ojciec, chcąc być „kumplem” swego syna, rezygnuje z wrodzonego mu autorytetu, przestaje być wychowawcą, a więc w pewnym sensie ojcem. Przekreśla zatem swoją rolę w rodzinie.

 

Jeśli natomiast dla rzekomego dobra dziecka staje się tyranem – nie wychowuje wolnego, odpowiedzialnego człowieka, lecz niewolnika żyjącego nienawiścią nie tylko do ojca, ale do całego społeczeństwa. Wychowanie zamienia się więc w tresurę dzikich zwierząt – biada pogromcy, jeśli choć na chwilę spuści je z oka.

 

Potrzeba ojca

 

Ojcostwo jest specyficzną funkcją mężczyzny i oznacza zajęcie właściwego sobie miejsca w małżeństwie i rodzinie, poczęcie dzieci, otoczenie ich i ich matki troskliwą miłością, utrzymanie i wyżywienie członków rodziny, trudne dzieło wychowania. Uchwycenie istoty ojcostwa wymaga analizy elementów składających się na to pojęcie. Refleksja dotyczy nie tyle rodzajów ojcostwa – jak gdyby było ich wiele – ile różnych aspektów jednego i tego samego ludzkiego ojcostwa.

 

Wielość zaznacza się na płaszczyźnie koncepcji ojcostwa proponowanych przez różne dziedziny ludzkiej wiedzy oraz na płaszczyźnie konkretnej jego realizacji: jak je pojmuje i urzeczywistnia dany mężczyzna określany mianem ojca.

Na pierwszy plan wysuwają się trzy aspekty ojcostwa: biologiczny, prawny i duchowy. Nowy wymiar dodaje im teologiczne spojrzenie na rzeczywistość ojcostwa i na nim się koncentrujemy. Wpierw jednak warto postawić kilka zasadniczych tez ukazujących sens ojcostwa i sposób jego realizacji.

 

Po pierwsze, dla uzdrowienia czy też umocnienia współczesnej rodziny trzeba przede wszystkim przywrócić godność kobiety, wartość macierzyństwa, a równolegle – godność ojcostwu, w tym także właściwie rozumianemu i realizowanemu autorytetowi ojca w rodzinie.

 

Po drugie, mężczyzna afirmuje siebie jako mąż i ojciec przez odniesienie do kobiety jako żony i matki. Nie sposób bowiem być dobrym ojcem, nie będąc dobrym mężem. Nie będzie jednak dobrym ojcem i mężem ten, kto najpierw nie stanie się dorosłym i odpowiedzialnym mężczyzną. Trzeba więc pomóc mężczyźnie w odnalezieniu swojej tożsamości i w dojrzewaniu do wypełnienia swego powołania.

 

Ścisłe powiązanie istnieje także między koncepcją Boga jako ojca a zrozumieniem sensu ludzkiego ojcostwa i jego właściwą realizacją. Wypaczony obraz ojca w rodzinie utrudnia lub wręcz uniemożliwia zrozumienie najważniejszej prawdy chrześcijaństwa, że Bóg jest naszym Ojcem. Odrzucenie tej prawdy pozbawia właściwej płaszczyzny odniesienia ludzkie ojcostwo.

 

W trudnym dziele wychowania dzieci, które należy do istoty powołania mężczyzny, zwłaszcza zaś wychowania religijnego, nie ma żadnych „cudownych recept”, istnieje jednak konieczność uwzględnienia elementarnych zasad: ukochania swego dziecka, poświęcania mu czasu, prowadzenia z nim rzeczywistego dialogu, jasnego ukazywania mu podstawowych zasad moralnych, dawania dziecku przykładu własnym życiem i postępowaniem.