Na temat ewangelicznego ubóstwa napisano już tyle, że gdyby to wszystko zebrać w jednym miejscu, potrzeba napisania czegoś jeszcze mogłaby być uznana za owoc wyłaniającego się geniuszu albo bezkrytycznej przemądrzałości. Obie te rzeczywistości związane są z nadzieją, że można odkryć jeszcze coś nowego, co ubogaci zrozumienie ubóstwa i zachęci do jego doświadczenia.

 

Można jednak uniknąć tej trudności, przyjmując inny punkt widzenia, który zakłada, że istotne prawdy dotyczące człowieka są jak codzienny chleb, którego nie powinno się zbyt długo magazynować. Potrzeba pisania jest wtedy jak wysiłek piekarza, który ciągle na nowo wypieka chleb – niby ten sam, a jednak inny.

 

Ucieczka od posiadania

 
Rozważania o ubóstwie wiążą się z refleksją o posiadaniu. Te dwie rzeczywistości tworzą jedną całość, która tylko jako taka pozwala się zrozumieć. Rozdzielenie ich prowadzi do patologii. A oto jej przejawy: ubogi to ten, który mało posiada – idealnie by było, gdyby już niczego nie posiadał. Ten, który posiada, to ktoś, kto nie doświadcza ubóstwa. zarówno bogaty, jak i ubogi kierowany jest lękiem: ubogi przed posiadaniem, bogaty przed jego brakiem. uczucie lęku przestrzega przed niebezpieczeństwem. Ubogiemu zagraża posiadanie, bogatemu – widmo braku. Obydwaj uciekają, nerwowo rozglądając się wokoło -obydwaj są głęboko nieszczęśliwi. Lęk rzeczywiście przewiduje niebezpieczeństwo. w jaki jednak sposób posiadanie może być niebezpieczne? Zapewne łatwiej wykazać zagrożenie brakiem niż posiadaniem.
 
Droga do tego, aby mieć, często nie jest łatwa. Wymaga wyrzeczeń, pracy, oszczędzania, wytrwałości. Kto chce posiąść umiejętność gry na fortepianie, decyduje się na długą drogę mozolnej pracy. Podobnie ci, którzy pragną wiedzy, znajomości języka obcego, umiejętności sportowych, zawodowych, funkcjonalnego mieszkania dla swojej rodziny, samochodu itp. często rezygnujemy z drogi do posiadania, zrażając się uciążliwością wędrowania: „Już cały miesiąc uczę się angielskiego, a nie umiem się porozumieć”, „Rok pracuję nad swoją osobowością, a nie potrafię nawiązać głębszego dialogu z najbliższymi”. Aby coś cennego posiąść, trzeba wpierw zyskać wiele innych rzeczywistości: cierpliwość, określoną wiedzę, umiejętność pracy w zespole. Posiadanie rodzi się z posiadania.
 
Sporym trudem jest wybór tego, co chcę posiadać. spośród wielu możliwości muszę wybrać niektóre, a często tylko jedną. Nie można mieć wszystkiego. Kto chce mieć wszystko, nie będzie miał ostatecznie niczego. Mężczyzna, który przez lata nie wybiera partnerki życiowej, „ponieważ każdej czegoś brakuje”, pozostaje ostatecznie sam. Zatroskana twarz klienta w księgarni odsłania trudność wyboru – pieniędzy wystarczy na jedną dobrą książkę, a możliwości tak wiele. Jest nieporównywalnie więcej książek, których nie będzie miał, niż tych, które staną się jego własnością. Aby wybrać i posiadać, trzeba posiąść wpierw umiejętność rezygnacji, wyrzeczenia i odżałowania tego, co nie będzie naszą własnością. Uzasadnienie wyboru wymaga nieraz sporego namysłu, mądrości, doświadczenia życiowego, umiejętności przewidywania. co wybrać? co bardziej jest mi potrzebne? wybrać tanie buty, które przetrwają w najlepszym wypadku dwa sezony, czy droższe, które posłużą dłużej? Pewna starsza kobieta mówiła: „Byliśmy zbyt ubodzy, aby pozwolić sobie na rzeczy tanie”. sporo może nauczyć prawie stuletni zegar, który ubogi krewny zakupił przed laty, po dłuższym okresie oszczędzania. Do dzisiaj punktualnie wskazuje czas i pozwala zaoszczędzić, nie wymuszając, dzięki swej jakości, kupna nowego.
 
Samo posiadanie nie jest wolne od trudu. Ponosimy odpowiedzialność za to, co posiadamy. Jeżeli ktoś ma dzieci, ponosi za nie odpowiedzialność. Musi się o nie troszczyć. Jesteśmy często rozliczani z tego, co posiadamy. Jeżeli ktoś jest ratownikiem wodnym, a nie pomógł tonącemu, staje w świetle osądu moralnego. Podobnie ksiądz, który posiada władzę odpuszczania grzechów, a lekkomyślnie jej odmawia. To, co posiadamy, wymaga często nieustannego udoskonalania, rozwoju, na przykład umiejętności medyczne, pedagogiczne, języki obce itp. Także rzeczy materialne wymagają regularnej, często fachowej troski. Nawet najlepszy samochód rozczaruje swoją bezradnością, gdy zostaje pozbawiony fachowej troski.
 
Rzeczywistości posiadane zawsze w jakiś sposób ograniczają nasze życie. Jeżeli ktoś ma małe dzieci, musi zrezygnować z wielu możliwości, które dla innych są dostępne. Jeśli ktoś wykonuje zawód lekarza, być może wiele godzin swojego życia będzie ograniczony murami i atmosferą przychodni rejonowej, których nie przekroczą jego studenckie marzenia o „karierze medycznej”.
 
Jeżeli sprawy tak się mają, to czy idea specyficznie pojętego ubóstwa nie mogłaby być ratunkiem dla przerażonych wizją posiadania przedstawioną powyżej? Ubóstwo rozumiane by tu było jako ucieczka od posiadania, aby uniknąć jego trudu. co oznaczałyby wtedy słowa o Bogu, który daje człowiekowi ziemię w posiadanie (por. Ps 2, 8)? Co oznaczałoby wydarzenie wcielenia, poprzez które Chrystus posiada wszystko, co boskie i ludzkie, oprócz grzechu (por. Hbr 4, 15)?