Kryzysy religijne

Trudnością w praktykowaniu modlitwy są kryzysy, jakie przeżywamy w życiu religijnym i duchowym. Kryzysy religijne charakteryzują się negatywnym nastawieniem do wartości akceptowanych dotychczas, do praktyk religijnych, wspólnot, form liturgii, modlitwy itd. Kryzysy religijne mogą mieć różne formy, czas trwania i natężenie. Zależą również od wieku, np. prawie czymś naturalnym są tzw. młodzieńcze kryzysy wiary.

Przykładem kryzysów religijnych jest: niezgodność nauki z wiarą (coraz rzadsze, dzisiaj występują szczególnie u młodzieży), kryzysy sceptyków i agnostyków, kryzysy dotyczące obrazu Boga, kryzysy o charakterze etycznym (np. brak reakcji Kościoła na krzywdy biednych), kryzys wynikający z konfliktu między zasadami moralnymi a życiem (rozwody, etyka seksualna, antykoncepcja, trudności w rozróżnianiu norm moralnych), kryzysy natury socjologicznej (przejście z grupy wierzącej w środowisko obojętne lub niechętne religii), kryzysy dotyczące praktyk religijnych (sens obowiązkowej Eucharystii, spowiedzi), kryzysy powołania (por. Zdzisław Chlewiński, Dojrzałość: osobowość, sumienie, religijność).

Kryzysy religijne, upraszczając, mogą zmierzać w dwóch kierunkach: pozytywnym, gdy w jego wyniku pogłębia się religijność, i negatywnym, gdy zmierza do zanegowania przekonań i wartości religijnych. W rozwoju dojrzałej religijności, nikt nie uniknie trudności i kryzysów natury religijnej. Co więcej, kryzysy są nawet potrzebne, aby pewne rzeczy przemyśleć, pogłębić, aby zmienić swój sposób patrzenia na Boga, człowieka, siebie, świat.

 

Najprostszy, a zarazem najbardziej niedojrzały sposób reakcji na kryzysy religijne polega na stosowaniu różnych mechanizmów obronnych. Z takiej reakcji może wytworzyć się forma religijności zbyt sztywna. Trzymamy się wówczas utartych formuł, schematów, tradycji, nie zawsze zrozumiałych, a zamykamy się na rozwój i spontaniczność. W sztywnej religijności modlitwa będzie zawsze na czas, z zegarkiem w ręku, Komunia św. tylko na klęcząco itd. Może się również wytworzyć religijność lękowa. Religia, wspólnota daje poczucie bezpieczeństwa, dlatego kurczowo się jej trzymamy.

Kryzys religijny dotyka również modlitwy. Kryzys modlitwy może być sygnałem, że modlitwa wymaga rewizji. Potrzeba wówczas odwagi, by porzucić dotychczasowe sposoby modlitwy, być może rutynowe, i podjąć nowe. Może trzeba przejść z etapu modlitwy myślnej (np. różańca) na etap medytacji w oparciu o słowo Boże lub kontemplacji. A może trzeba modlitwę uprościć, np. zamiast praktykowanej medytacji modlić się modlitwą prostoty, modlitwą Jezusa.

Kryzysów w modlitwie nie należy się bać. Każdy kryzys modlitwy, jeżeli zostanie podjęta nad nim refleksja, może przyczynić się do wzrostu modlitwy i życia duchowego.

Potrzeba milczenia i samotności

Kolejną trudnością w życiu modlitewnym jest brak milczenia, samotności, nieumiejętność słuchania. Papież Jan Paweł II określił współczesną cywilizację cywilizacją rzeczy. Bardziej zajmujemy się rzeczami, ich zdobywaniem, udoskonalaniem, aniżeli sobą, swoim istnieniem, rozwojem…

Nieustanne podleganie silnym bodźcom zewnętrznym, informacji, powoduje brak wrażliwości na bodźce wewnętrzne. Konsekwencją tego jest nieumiejętność słuchania siebie i innych, również Boga.

Różnie określa się istotę modlitwy, ale w każdym określeniu pojawia się czynnik milczenia, skupienia, uwagi, przysłuchiwania się bez słów. Szczytem modlitwy jest spotkanie z Bogiem, w którym słowa, pojęcia, wyobrażenia, uczucia są coraz mniej potrzebne. Najważniejsze staje się trwanie w Jego obecności, bez potoku słów.

Św. Jan Klimak pisze w Drabinie do Raju: Nie przejmuj się słowami, jakie stosujesz w modlitwie; często proste i niewyszukane paplanie dzieci wyciszało gniew Ojca, który jest w niebie. Nie rób z modlitwy długiego przemówienia, by nie narażać się na ryzyko rozproszenia myśli. Jedno słowo celnika skłoniło Boga do okazania miłosierdzia (Łk 18, 13). Łotr uzyskał zbawienie jednym tylko słowem wiary (Łk 23, 42). Częstokroć nadmiar słów rozprasza umysł, napełniając go fantazjami. Ograniczenie w słowach sprzyja skupieniu. Jeśli jedno słowo napełni cię radością i pokojem, zatrzymaj się na nim, anioł stoi przy tobie i módl się wraz z nim.

Milczenie zewnętrzne i wewnętrzne przed Bogiem odsłania całe nasze wnętrze: przytłumiony niepokój wewnętrzny, brak uporządkowania, winę, pożądania, opory, lęki, różne formy przywiązania i zniewolenia itd. W modlitwie podejmujemy i przemadlamy to, co ujawnia cisza.

Dla Ojców Pustyni szczególnym miejscem ciszy i samotności była cela. Nawet w obliczu trudności w modlitwie wystarczała sama obecność w celi. Ojciec Jan radzi: Wcale się nie módl, pozostań tylko w swej celi (Andrzej Tomkiewicz, Ojcowie Kościoła uczą nas modlitwy).

Św. Ignacy pisze: tym większą odniesie człowiek korzyść, im bardziej odłączy się od przyjaciół i znajomych i od wszelkiej troski doczesnej (Ćwiczenia duchowne, 20). Ta uwaga mówi o znalezieniu miejsca, które odpowiadałoby wewnętrznie i zewnętrznie wymogom modlitwy.

W języku duchowym określa się takie miejsce nazwą pustynia. Jest to miejsce odludne, puste, ubogie w bodźce zewnętrzne, miejsce najbardziej stosowne do słuchania Boga. Do systematycznej przedłużonej modlitwy jest niemal rzeczą konieczną znalezienie sobie takiego miejsca.

Więcej w książce: Jak modlić się w codzienności