Jaka jest skala picia w Polsce?
W roku 2010 według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych statystycznie na jednego Polaka, bez względu na wiek, przypadało ponad dziewięć litrów czystego spirytusu plus trzydzieści procent alkoholu nierejestrowanego, bez banderoli, czyli na przykład przywiezionego zza granicy lub wyprodukowanego w warunkach domowych samodzielnie. W ciągu pięciu ostatnich lat ilość spożywanego alkoholu na jedną osobę wzrosła bodajże o trzy litry. To bardzo dużo, a tendencja ta jest, niestety, wzrostowa.
A to sprzyja zagrożeniom chorobą alkoholową – chorobą, która jest demokratyczna, nie wybiera swoich ofiar. Dotyczy ona wszystkich grup społecznych: młodych i starych, wykształconych i niewykształconych, świeckich i zakonnych, biednych i bogatych, tych na stanowiskach i prostych robotników.
Ile jest osób uzależnionych w Polsce?
Dokładnych statystyk nie znam. Mówi się o dwóch milionach. Ta liczba dotyczy jednak tylko osób zarejestrowanych. Tymczasem trzeba by wziąć pod uwagę także ludzi uzależnionych, którzy nie chcą się leczyć, więc nie podlegają też rejestracji.
Osoba zarejestrowana jest uznawana za alkoholika do końca życia?
Alkoholikiem jest się do końca życia: albo czynnym, albo trzeźwym. To choroba nieuleczalna i często śmiertelna. Nie ma znaczenia, jak długo jest się trzeźwym. Bywa, że po dwudziestu, trzydziestu latach abstynencji ktoś sięga po kieliszek i następuje nawrót choroby.
Co ma zrobić żona, której mąż pije?
Przede wszystkim ważne jest dostrzeżenie choroby, poznanie jej i zmierzenie się z nią. Im wcześniej, tym lepiej. Najpierw trzeba się nauczyć stwarzania mężowi dyskomfortu picia.
To znaczy?
Po pierwsze, nie kupować alkoholu i nie trzymać go w domu, jeśli oczywiście zależy to od żony. Po drugie, nie tolerować alkoholu i picia męża. Jeśli pije, to niech sobie sam gotuje, pierze i prasuje. Jeśli to nie pomoże, prosić, żeby zaczął się leczyć. Niestety, prośby zazwyczaj są mało skuteczne, ale warto próbować. W zaawansowanym stadium choroby trzeba zwrócić się o pomoc do instytucji państwowych – przychodni odwykowych i sądu – o zastosowanie przymusu leczenia.
I trzeba chronić siebie i dzieci. Dzieci w przypadku choroby alkoholowej ojca są bardzo zagrożone przemocą. Kościół dopuszcza nawet separację małżonków ze względu na picie jednego z nich. Kobieta ma obowiązek chronić siebie i dzieci, a nie trwać w toksycznym związku. Czasem warto nawet wyprowadzić się z domu, by mąż poczuł konsekwencje swojego picia. Być może wówczas się zreflektuje i zacznie się leczyć.
Bardzo radykalnie stawia Pan sprawę.
Uzależnionemu picie musi stwarzać coraz więcej problemów. To on musi poczuć konsekwencje swojego picia, a nie jego rodzina. Mądra miłość współmałżonka może mu w tym pomóc – w dojściu do granic cierpienia. Alkoholik musi jak najszybciej sięgnąć dna. Wówczas jest szansa, że się z tego dna podniesie. Znam wiele przypadków, kiedy kobieta podjęła tak radykalne kroki, by ratować męża alkoholika: przestała mu gotować, prać, chronić go przed skutkami picia, w końcu wyprowadziła się z domu. Nieraz to pomaga. Mężczyzna zostaje sam, dochodzi do dna swojej psychicznej i moralnej nędzy i podnosi się.
Taka mądra miłość jest jednak trudna. Nie zawsze też te radykalne środki są skuteczne. Znam także przypadki, kiedy żona wyprowadziła się z domu, zabrała dzieci, a mąż został sam i zapił się na śmierć. Nie ma więc reguły i zawsze jest to sprawa indywidualna.
Co powinien robić mąż, kiedy pije żona?
To samo: prosić, perswadować, przekonywać do leczenia, wspierać. Dla mężczyzny jest to bardzo trudne i, niestety, wielu tego nie potrafi. Dziewięćdziesiąt procent żon zostaje z mężami alkoholikami, a dziewięćdziesiąt procent mężów odchodzi od pijącej żony. To oczywiście może okazać się dla kobiety impulsem do zmiany, ale może też ją pogrążyć. Dlatego ważne, by mężczyźni w takiej sytuacji okazywali swoim żonom cierpliwość i miłość. Choroba alkoholowa to choroba uczuć. Często źródłem problemów staje się brak miłości właśnie. Najlepszą terapią jest więc terapia miłości.
Alkoholicy, których wspierają najbliżsi, mają dla kogo wyzdrowieć. Trudno natomiast pomóc pijącym osobom samotnym. Samotność w takim przypadku jest bardzo niszcząca: ludzie się izolują od bliskich i przyjaciół, popadają w choroby psychiczne, bywa, że popełniają samobójstwo. Ciężko znaleźć im motywację do trzeźwienia, a to właśnie jest podstawa. Nie jest problemem, jak mam wyjść z alkoholizmu, bo sposobów na trzeźwienie jest wiele. Gorzej jest ze znalezieniem motywacji – dlaczego mam być trzeźwy. I tu ważny jest drugi człowiek. Mam koleżankę, alkoholiczkę, która w swoim świadectwie zawsze powtarzała: „Sama mogłam pić, sama nigdy nie wytrzeźwieję”.
Wybór środków pomocy i podjęcie decyzji przez współmałżonka jest bardzo trudne i wymaga głębokiego namysłu oraz modlitwy. Ważne jednak, by starać się tworzyć ów dyskomfort picia.
Od czego zaczyna się proces leczenia?
Podstawowy krok to uznanie, że jest się chorym i że zostało się pokonanym przez alkohol. Pierwszy krok Anonimowych Alkoholików to uznanie swojej bezsilności wobec choroby. Zresztą jest to fundamentalne w przypadku każdego uzależnienia.
Zrobienie tego kroku nie jest jednak łatwe.
To prawda. Im więcej dana osoba ma tak zwanej wiedzy ogólnej, im bardziej jest wykształcona, tym trudniej uznać jej swoje uzależnienie. Trudno pomóc prawnikom, ludziom świata kultury i biznesu, osobom na stanowiskach, ponieważ mają bardzo rozbudowane ego, wręcz „napompowane”. Tymczasem, by uznać swoją chorobę, trzeba pokonać swoje „ja”, trzeba przyznać, że zostało się pokonanym przez alkohol. Może najtrudniej przychodzi to księżom, zakonnikom, lekarzom, bo to oni – jak się im wydaje – pomagają i uzdrawiają innych. Jak więc uznać, że samemu potrzebuje się radykalnej pomocy? A właśnie dopiero, kiedy uznamy naszą bezsilność, można iść dalej.