III. ŻAL ZA GRZECHY

 1.   FAŁSZYWE POCZUCIE WINY

 W dzisiejszym świecie można zauważyć pewien dualizm wobec problemu grzechu i winy. Z jednej strony widać brak poczucia winy, brak świadomości zawinienia. Z drugiej jednak strony pojawia się rosnące poczucie winy. Dlatego musimy  nauczyć się rozróżniać pomiędzy rzeczywistą winą a fałszywym poczuciem winy.  Nie każde poczucie winy jest wyrazem żalu za grzechy i otwarcia się na Boga.

Wielu ludzi czuje się winnymi, ponieważ oskarża ich własne superego. Uwewnętrznili oni tak silnie nakazy, zakazy i wartości rodziców czy środowiska, że odejście od nich rodzi poczucie winy. Np. kobieta (siostra zakonna), która jako dziecko była przez rodziców zmuszana do ciągłej pracy czuje się winna, kiedy pozwoli sobie na chwile odpoczynku i przyjemności. Inni czują się winni, gdy nie mogą spełnić oczekiwań przyjaciela, współmałżonka, kolegi. Jeszcze inni potępiają siebie za uczucia (np. nienawiści, zazdrości, gniewu). Karzą siebie poczuciem winy, gdy dostrzegają w sobie agresję.

Poczucie winy jest zawsze czymś niemiłym, dlatego człowiek wytworzył wiele mechanizmów, które pozwalają go uniknąć. Jednym z nich jest jego projekcja na innych – na poszczególnych ludzi, różne grupy społeczne czy struktury. Bronimy się przed poczuciem winy, ponieważ burzy ono nasze idealne wyobrażenie o nas i wyklucza nas ze wspólnoty.

Inną formą obrony jest wyparcie. Wypieramy naszą winę ze świadomości. Wyparte poczucie winy prowadzi do natręctw, obojętności, apatii. Wyraża się gniewem, lękiem, podrażnieniem i zatwardziałością. Zamiast wyrzutów sumienia pojawiają się lęki i depresje.

Spróbujmy teraz przyjrzeć się schematycznie fałszywemu poczuciu winy. Jakie są jego symptomy i konsekwencje w sakramencie pojednania?

            W fałszywym poczuciu winy nie akceptujemy do końca swego grzechu, nie umiemy oderwać się od niego, ale zatrzymujemy się na nim, dręczymy siebie i w ten sposób karzemy. Dramatyzujemy naszą winę, wskutek czego brak nam wobec niej dystansu. Jest to rodzaj autodeprecjacji, potępiania siebie w czambuł, która przeszkadza rzetelnej samokrytyce i odpowiedzialności za siebie.  

 W fałszywym żalu człowiek kieruje się przede wszystkim lękiem, gdyż nie ma w nim miłości. Boi się konsekwencji swych czynów, czuje się nieustannie zagrożony i nie widzi możliwości wyjścia ze swojej sytuacji.

Dalej, nie jest w stanie oderwać się od swojej przeszłości, nie akceptuje jej. Chciałby od niej uciec, wymazać ją. Nie potrafi i nie chce uczyć się na swoich błędach i patrzeć z nadzieją w przyszłość. Stąd płynie smutek i depresja, a także lęk przed działaniem.

W relacji do Boga akcentuje się przede wszystkim świadomość złamania prawa i konieczność kary. Jest też pragnienie czystości legalnej, która daje podstawę do uniknięcia kary.

Istnieje duża skłonność do oskarżania się i czucia się winnym także za myśli, pragnienia itd., które nie są świadome ani dobrowolne. Im większy lęk i oskarżanie, tym większy natłok  natrętnych myśli i pragnień. Efektem może być obsesja.

Człowiek z fałszywym poczuciem winy oskarża się z niedobrowolnych naruszeń przykazań i czuje niepokój, jeśli w czasie spowiedzi tego nie wyzna (np. w niedzielę nie byłam na Mszy, ponieważ byłam chora; w piątek jadłem mięso, ale zapomniałem, że to piątek). Wyznanie grzechów wiąże się z paraliżującym wstydem, który utrudnia szczerą spowiedź. Istnieje też potrzeba usprawiedliwiania swoich grzechów (wprawdzie popełniłem taki grzech, ale …, bo…itd.). Wyszukuję tysiące argumentów przemawiających za tym, że nie mogę być winien i na wszelkie sposoby próbuje się usprawiedliwiać. Jednak im usilniej to czynię, tym większe powstają we mnie wątpliwości. Trudno jest natomiast obiektywnie rozeznać winę. Wpada się wówczas w sieć skrajności: w nadmierne oskarżanie siebie albo w całkowite wybielanie siebie. W sytuacji konfliktowej z drugim człowiekiem zrzuca się całkowicie odpowiedzialność na drugich, albo bierze niesłusznie na siebie całą winę.

W sferze emocjonalnej towarzyszą różne niespójne, nieraz sprzeczne uczucia, np. penitent czuje się niewinny i równocześnie winny, najpierw się oskarża, a za chwilę usprawiedliwia, raz się poniża przed sobą i innymi, później wywyższa.

Człowiek z fałszywym poczuciem winy nie umie zgodzić się na siebie. Nie docenia własnych zalet ani nie potrafi przyjąć ograniczeń. Patrzy niezdrowym, zazdrosnym okiem na sytuacje innych ludzi. Jest skłonny wywyższać się wobec słabszych i być poniżanym przez silniejszych. Jest przewrażliwiony na swoim punkcie.

Postawie tej towarzyszy często uważanie siebie za najgorszego grzesznika, jaki istnieje na świecie. Jest to ewidentny rodzaj pychy. Ponieważ nie mogę być najlepszy, muszę być najgorszy. Nie chcę uznać swojej przeciętności i muszę za wszelką cenę innych przewyższać. Jeśli nie w dobrym, to przynajmniej złym. Brakuje więc pokory – odwagi do przyznania się do siebie, do swego człowieczeństwa, ziemskości.

Niechęć przyznania się do winy budzi gorączkową aktywność. Nie można znieść ciszy, która uświadamia i przywołuje prawdę, dlatego trzeba nieustannie działać, by ją zagłuszyć.

Sytuację człowieka z chorym poczuciem winy można obrazowo porównać do ucznia, który zawinił wobec swojego nauczyciela. Pierwsze uczucie, jakie towarzyszy uczniowi, który nie czuje się kochany przez nauczyciela ani sam nie kocha, stanowi lęk o siebie i lęk przed karą, jaką otrzyma. Zarówno nauczyciel jak i uczeń stoją wówczas na gruncie prawa. Nauczyciel będzie odwoływał się do kodeksu nauczyciela, zaś uczeń do kodeksu ucznia.

Przykładem fałszywego poczucia winy może być postawa Judasza (Mt 27, 3-5). Żal Judasza wyraził się w rozpaczy, wyrzutami sumienia, połączonymi z fałszywą świadomością bycia odrzuconym, przegranym. Najgłębszym źródłem rozpaczy Judasza była pycha. Judasz dostrzegł wprawdzie błąd, który popełnił, ale nie otwarł się na miłosierdzie i miłość Jezusa. Wybrał samobójstwo, zamiast prośby o przebaczenie. Jest to wynik chorego poczucia winy. Pycha, która zamyka człowieka w jego grzechu i nie pozwala otworzyć się na ofiarowane miłosierdzie Boga jest źródłem fałszywego poczucia winy.