Pod koniec pewnego seminarium pt. Ignacy i sztuka komunikacji zorganizowanego dla ludzi, którzy zajmują się ekonomią, jeden z uczestników powiedział do mnie: “To jest dokładnie to, czego my się od lat uczymy i co ćwiczymy na seminariach poświęconych komunikacji!” Inni potwierdzili to i wyrazili zaskoczenie wielką “kompetencją w komunikacji” tego “dawnego świętego”.
Również towarzysze Ignacego wskazywali niejednokrotnie na to, jak on po mistrzowsku umiał obchodzić się z ludźmi, dopasować siebie do nich i poznawać ich od wewnątrz.
Z pewnością swoje pierwsze, systematyczne “szkolenie” w kontaktach z ludźmi otrzymał Ignacy podczas swojego wychowania jako paź na książęcym dworze. Tam było ważne, aby uczyć się poczucia taktu, dyplomacji, obchodzenia się z różnorodnymi ludźmi, poziomów relacji.
Głębiej w tajemnice ludzkiego serca Ignacy został wprowadzony, kiedy przez wiele lat poszukiwania i zmagania się poznawał otchłanie swojego własnego życia i tajemnice serca dotykanego przez Boga. Nie dziwi więc, że wielu przychodziło do tego znawcy serca, aby dać się jemu duchowo prowadzić. W ten sposób wzrastało jego bogactwo doświadczenia w duchowym kontakcie z ludźmi, które jednakże nie jest jak dotychczas właściwie odkryte. Mówi się zazwyczaj o wielkiej wartości Ćwiczeń Duchowych, widzi się Ignacego jako duchowego mistrza, który różne ćwiczenia duchowe zintegrował i rozpowszechnił. Zauważa się jednak zbyt rzadko, że Ćwiczenia były tak bardzo skuteczne także dlatego, że Ignacy nadzwyczaj wielką wartość przypisywał wydarzeniu towarzyszenia. Nie wystarczyło mu, że ktoś tylko znał fragmenty Pisma świętego, które proponował drugiemu do rozważania. W duchowym prowadzeniu jest o wiele więcej spraw, na które trzeba pilnie zważać. Dlatego Ignacy nie tylko daje w książeczce Ćwiczeń fragmenty Pisma świętego, ale czyni w annotacjach i addycjach – a także swoich listach – wiele uwag pomocnych przy rozmowie.
I.Podstawowy duchowego towarzyszenia
Jest kilka wypowiedzi Ignacego, które, żeby tak powiedzieć, są Zasadą i Fundamentem każdego towarzyszenia duchowego. Na tej podstawie spoczywają wszystkie dalsze wypowiedzi dotyczące towarzyszenia.
1.Duchowe towarzyszenie jest relacja obopólnego dawania i brania
Ignacy nigdy nie mówi ani o mistrzu rekolekcji ani o towarzyszącym w Ćwiczeniach, ale, dosyć pragmatycznie, o osobie, która daje rekolekcje oraz o osobie, która je otrzymuje. Powszechnie znane tłumaczenie “… ten który odprawia rekolekcje” nie jest dokładne: w oryginale mówi się raczej o “tym który otrzymuje Ćwiczenia” (CD 22). Ja nie “odprawiam” rekolekcji, ale otrzymuje rekolekcje!
Tak więc już sam wybór wyrażeń daje do zrozumienia, że chodzi o sytuację, w której człowiek obdarowuje i pozwala się obdarować. Spotkanie żyje z dawania i otrzymywania.
Co więcej, i co może jeszcze bardziej zaskakiwać: wydarza się tutaj obopólne dawanie i otrzymywanie. Staje się to wyraźne w słowach dobrze znanej tzw. Presupozycji do Ćwiczeń Duchownych: “zarówno ten, który daje duchowe ćwiczenia, jak i ten, który je otrzymuje, więcej sobie pomogą i odniosą korzyści …’ (CD 22). To nie jest tak, że tylko jeden jest bogaty i obdarowuje, podczas gdy drugi jest tylko ubogim i otrzymującym. Obydwaj na różne sposoby biorą udział w rekolekcjach, obydwaj otrzymują i obdarowywują.
Oczywiście, jest pewna różnica ról, która jest ważna dla sytuacji towarzyszenia. Jednakże bazą dla spotkania jest braterska osobowa godność dzieci Bożych, które spotykają się w wolnym obdarowywaniu, w byciu ubogim i byciu bogatym. To jest doświadczenie Ignacego, które uczynił Zasadą i fundamentem duchowego towarzyszenia.
2.Postawa zaufania i zrozumienia.
W cytowanej już, tak zwanej Preambule do Ćwiczeń (CD 22), Ignacy zakłada, “iż każdy dobry chrześcijanin winien chętnie dążyć bardziej do ocalenia wypowiedzi swojego bliźniego niż do jej potępienia.” Jest to zaproszenie do “wolności od osądzania”, do spotkania wolnego od uprzedzeń: nie muszę jako pierwszy tłumaczyć się z moich wypowiedzi. Nie potrzebuję się obawiać, że mówię coś bezsensownego, lub, że to co wypowiadam “z pewnością jest całkowicie głupie”. Nie powinienem się obawiać, że mój rozmówca będzie z moich słów zastawiał na mnie pułapkę lub skręcał powróz. Ten, kto mi towarzyszy, jest dobry dla mnie, jest dobrze nastawiony do mnie i stara się, aby moje wypowiedzi “ocalić”.
Co jest bardziej błogiego od poczucia, że oto ktoś mnie słucha nie tylko zewnętrznie, ale rozumie mnie od wewnątrz w taki sposób, że być może ja siebie samego lepiej nie potrafiłbym zrozumieć? Co jest bardziej pomocne w rozwoju człowieka, niż to, że ktoś ma względem mnie “pozytywne uprzedzenie”. Biblijnym paradygmatycznym przykładem negatywnego i pozytywnego uprzedzenia jest spotkanie Natanaela i Jezusa (Jan 1:43nn). Pierwszą reakcją Natanaela są słowa: “Cóż może dobrego pochodzić z Nazaretu?!” Reakcją natomiast Jezusa jest: “Oto nadchodzi prawdziwy Izraelita, w którym nie ma podstępu … Widziałem cię pod drzewem figowym.” “Pozytywne uprzedzenie” Jezusa otwiera Natanaela na spotkanie z nim: “Rabbi, ty jesteś Synem Bożym, ty jesteś Królem Izraela!”
3.Boski “trójkąt małżeński”: Boży Duch jest tym, który działa
W normalnej sytuacji wyrażeniem “trójkąt małżeński” opisuje się jakąś skomplikowaną sytuację relacyjną: jeden z partnerów w relacji małżeńskiej “ma coś na boku” z osobą trzecią, coś co zaburza, a nawet może zniszczyć, pierwotną relację pary małżeńskiej.
Ignacy zna pewien “trójkąt małżeński”, który po prostu jest podstawowym założeniem powodzenia w towarzyszeniu duchowym: towarzyszenie odbywa się zawsze w obecności Boga. Sam Bóg jest tak bardzo tym “właściwym rozmówcą”, że Ignacy może powiedzieć, iż osoba towarzysząca powinna “jak języczek u wagi stać pośrodku, pomiędzy Stworzycielem i jego stworzeniem, i pozwolić, aby stworzenie działało ze swoim Stwórcą i Panem” (CD 15).
Można to zobrazować sytuacją terapeutyczną. Przy terapii rodzinnej jest decydujące, aby terapeuta nie “przebrał się” w role partnera i oferował siebie w zastępstwie za niego. W takiej sytuacji terapia może się przekształcić w nieudaną relację terapeuta-klient. Oboje małżonkowie muszą być obecni, aby doszło do uzdrowienia pierwotnej relacji małżeńskiej. Druga strona w relacji (partner czy partnerka) musi, żeby tak powiedzieć, zawsze niewidocznie być obecna.
Tak więc w towarzyszeniu duchowym powinno się pomagać, aby pierwotna relacja (ta z Bogiem) szczęśliwie się ułożyła i wzrastała. Czasami mówi się: “ten, kto towarzyszy, pozostawia towarzyszonego prowadzeniu Boga, Bożej ręce, Bożemu Duchowi.” Ten, kto towarzyszy “jest tylko z”, aby patrzeć, pomagać, zwracać uwagę na kamyki, o które można się potknąć, aby zachęcać, aby dawać wskazówki.
4.Cel: komunia miłości i życia z Bogiem we wszystkim
Cel jest decydujący dla drogi, i przez to także dla towarzyszenia na tej drodze. Celem Ćwiczeń – jeśli to w ogóle jest odpowiednie, aby mówić tutaj w języku cel-środek – jest “aby Stworzyciel i Pan sam się udzielał wydającej się mu duszy, aby ją rozpalał do Jego miłości i Jego chwalenia, i aby ją przygotował do drogi, na której ona mogłaby Mu w przyszłości lepiej służyć’ (CD 15).
Może ten tekst stanie się jeszcze bardziej poruszający i wymowny, jeśli popatrzymy na tekst oryginalny, w którym jest mowa o tym, że Bóg człowieka “otacza”, “obejmuje”, “w miłości”. To ten dotyk i to objęcie mają pobudzić ludzką miłość do całkowitego ofiarowania.
Chodzi Ignacemu ostatecznie tylko o to jedno, to jedno konieczne: aby ten, który Ćwiczenia “otrzymuje”, otworzył się na “udzielanie się” (hiszpański tekst mówi o communnicar, a więc o porozumiewaniu się, o communio), na “udzielanie siebie samego” (por. Kontemplacja do uzyskania miłości) io pomoc przy “zaburzeniach w tej komunikacji-udzielaniu się”. Odpowiedź na Boże słowo i dotykanie winna być dana całym życiem, całym sercem i ze wszystkich sił.