1. W tym przejawia się miłość…

„W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować” (1 J 4, 10n)

Każdy rodzaj życia apostolskiego stanowi udział w odkupieńczej miłości Boga względem ludzi. Jeśli tak nie jest, wówczas nasze kaznodziejstwo będzie w najlepszym wypadku rodzajem rzemiosła, a w najgorszym manipulowaniem innymi i propagowaniem ideologii.

–        Być może w niektórych krajach kościoły są puste dlatego, że głoszenie Ewangelii jest postrzegane raczej jako sprawowanie kontroli niż wyrażanie bezgranicznej Bożej miłości.

–        Tak więc stać się żywym i mieć jako kaznodzieja życie w obfitości znaczy odkryć, jak kochać należycie. „Moim powołaniem jest Miłość”.

Można to ująć jeszcze inaczej. Dla nas dominikanów nauka, jak kochać, jest nierozdzielna od doświadczenia bycia porwanym przez tajemnicę Bożego odkupienia ludzkości. To jest nasza szkoła miłości. Wychowawcy zakonni na całym świecie rozpoczynają w dzisiejszych czasach konfrontację z pytaniem o „uczuciowość” (affectivity) nie lubię tego słowa. Jak możemy formować tych, co wstępują do Zakonu, aby mogli kochać należycie i w pełni, jako czyści zakonnicy. Większość z nas otrzymała małą formację lub w ogóle jej nie otrzymała w dziedzinie tego, jak sobie radzić z naszymi emocjami, seksualnością, głodem miłości i bycia kochanym. Nie pamiętam, abym kiedykolwiek otrzymał formację w tej dziedzinie. Zdawało się, iż wszyscy przyjmują albo może żywią niespokojną nadzieję, że dobry bieg i zimny prysznic rozwiążą „problem”. Niestety, nie mogę biegać i nie lubię zimnych pryszniców!

Nie będę w tym liście omawiał zagadnień odnoszących się ściśle do formacji i uczuciowości, ponieważ mam nadzieję, że wkrótce ukaże się list do Zakonu poświęcony temu tematowi. Powiem po prostu: nie wystarczy ufać, że wszystko będzie w porządku, jeśli przyjmujemy do Zakonu zrównoważonych młodych mężczyzn i kobiety, wolnych od oczywistych zaburzeń emocjonalnych. Czy zrównoważeni ludzie oddaliby swoje życie za przyjaciół? Czy pozostawiliby dziewięćdziesiąt dziewięć owiec, aby wyruszyć na poszukiwanie tej jednej, która zaginęła? Czy będą jedli i pili z prostytutkami i grzesznikami? Obawiam się, że mogą być na to zbyt rozsądni. Komentując Ewangelię według św. Jana, Augustyn napisał: „Daj mi kochającego, a pojmie, co mówię”. Jedynie ci, którzy są zdolni do miłości, potrafią zrozumieć pasję apostolskiego życia. Jeśli nie damy się porwać falom tej niezmierzonej miłości, wówczas wszystkie nasze wysiłki zmierzające do zachowania czystości mogą się skończyć jedynie na usiłowaniu opanowania siebie. Może nam się to udać, ale istnieje ryzyko, że poniesiemy dużą szkodę. Możemy zawieść, ryzykując, że inni poniosą okropną szkodę. Tak więc jeśli nasz poryw ku apostolstwu i zdolność do kochania nie zostaną głęboko zintegrowane, staną się sposobnością do kontrolowania innych lub siebie. Jezus jednak oddał władzę panowania nad swym życiem i złożył ją w nasze ręce.