d) Twórczość

Być może bardziej niż czegokolwiek innego żałuję, że nie mam dzieci. A skoro ja, jako mężczyzna, to czuję, to cóż może znaczyć dla kobiety fakt, że nie rodziła? Jest to fundamentalne pragnienie, do którego musimy się przyznać. Skoro jednak nasze życie apostolskie zostało podjęte w płodnej miłości Boga, to wydamy owoce. Mistrz Eckhart mówi, że Boża miłość w nas jest zielona i płodna. Bóg jest w nas „równie zielony i kwitnący we wszelkiej radości i chwale, jak jest w samym sobie”. „Głównym celem Boga jest rodzenie. Nigdy nie jest zadowolony, dopóki nie zrodzi swego Syna w nas. A i dusza zadowoli się nie inaczej, jak tylko wtedy, gdy Syn zrodzi się w niej.”

Zadaniem naszej miłości wobec braci i sióstr jest to, byśmy pomagali sobie wzajemnie owocować. Życie apostolskie nie jest jedynie dziedziną niekończącej się pracy. Jeśli nasze dzieła apostolskie będą ożywiane obfitością Bożego życia, będziemy mieli udział w Jego dziele stwórczym.

Być rodzicem znaczy jednak przeżywać radość i ból zgody na odejście dzieci. Wypełnieniem rodzicielstwa jest danie dzieciom wolności i zgoda na to, by budowały życie, które różni się od tego, czego się dla nich spodziewaliśmy. My także musimy pozwolić odejść temu, co zrodziliśmy. Wiemy, że byliśmy rzeczywiście owocni, gdy projekty, które inicjowaliśmy i którym poświęciliśmy nasze życie, przybierają nowe kierunki i znajdują się w rękach innych. Jest to trudne, lecz hojność rodziców polega na tym, że dają wolność swoim dzieciom.

4. Jak możemy podtrzymywać się nawzajem?

Jeśli pozwolimy, by miłość, którą jest Bóg, dotknęła nas, wtedy powoli ożyjemy. Może wydawać się bardziej bezpieczne pozostawanie martwym, niepodatnym na zranienia, nietykalnym. Ale czy rzeczywiście tak jest? „Natura nie znosi próżni. Człowiekowi o pustym sercu mogą się przydarzyć straszliwe rzeczy. W ostateczności lepiej podjąć ryzyko przypadkowego zgorszenia niż mieć klasztor chór, refektarz, salkę rekreacyjną pełny nieboszczyków. Nasz Pan nie powiedział: Przyszedłem po to, żeby mieli bezpieczeństwo i mieli je w obfitości. Niektórzy z nas rzeczywiście oddaliby cokolwiek, by czuć się bezpiecznie, tak w życiu na tym świecie, jak i w przyszłym, lecz my nie możemy pójść obiema drogami: bezpieczeństwa i życia. Musimy wybrać”. Jeśli wybierzemy życie, będziemy potrzebowali wspólnot, które wspomagać nas będą w dochodzeniu do życia i pomogą nam wzrastać w miłości miłości naprawdę świętej, będącej udziałem w rozlewaniu się Słowa Bożego.

a) Wspólnoty nadziei

Przede wszystkim winniśmy ofiarowywać sobie nawzajem nadzieję i miłosierdzie. Często do Zakonu pociąga nas to, że podziwiamy braci. Mamy nadzieję, że staniemy się tacy jak oni. Szybko odkryjemy, że są oni w rzeczywistości dokładnie tacy sami jak my słabi, grzeszni i egoistyczni. Może być to chwila głębokiego pozbawienia iluzji. Pamiętam nowicjusza, który żalił się z powodu tego smutnego odkrycia. Magister nowicjatu odpowiedział mu: „Bardzo się cieszę, że już nas nie podziwiasz. Teraz jest szansa, żebyś doszedł do tego, by nas pokochać”. Na odkupieńczą tajemnicę Bożej miłości trzeba spoglądać nie ze środka wspólnoty duchowych herosów, ale braci czy sióstr, którzy w drodze do Królestwa dodają sobie nawzajem odwagi z nadzieją i miłosierdziem. Zmartwychwstały Pan ukazuje się pośrodku wspólnoty przelęknionych i słabych ludzi. Jeśli chcemy Go spotkać, musimy być tam wraz z nimi. Jordan z Saksonii pisał do braci z Paryża, którzy byli najwyraźniej dokładnie tacy, jak my: „Niemożliwe, by Jezus objawiał się tym, co odcinają się od jedności braterstwa: Tomasz został pozbawiony widzenia Jezusa, gdyż nie był razem z innymi uczniami, gdy Jezus przyszedł: a czy sądzicie, że sami jesteście bardziej święci niż Tomasz?”

Będziemy potrzebować naszych wspólnot przede wszystkim wtedy, gdy zawiedziemy w miłości. Możemy zawieść, gdyż wchodzimy w czas bezpłodny kiedy czujemy się zamknięci na każdą miłość, kiedy nasze serca z ciała zostały zastąpione sercami z kamienia. Wtedy będziemy potrzebować wspólnot, by za nas wierzyły, że:

ukryte w głębi
człowieka nieważne jak
ktoś byłby podstępny
lub jak sprzedajny
ukryte w głębi człowieka
trwa ziarno miłości

Wspólnoty nasze muszą być miejscami, gdzie nie ma miejsca na oskarżenia, „bo oskarżyciel braci naszych został strącony” (Ap 12, 10). Może się zdarzyć, że będziemy grzeszyć i czuć, iż zniszczyliśmy nasze powołanie i że musimy ze wstydem opuścić Zakon. Wtedy nasi bracia i siostry będą musieli za nas wierzyć w Boże miłosierdzie, gdy dla nas samych taka wiara będzie ciężka. Skoro Bóg może sprawić, że zakwitnie martwe drzewo krzyża na Golgocie, to może wyprowadzić owoce z moich grzechów. Potrzebujemy naszych braci, by wierzyli, kiedy my nie potrafimy, że upadek nie jest końcem, lecz że Bóg w swej nieskończonej płodności może uczynić go częścią naszej drogi ku świętości. Nawet nasze grzechy mogą być częścią naszych nieudolnych prób kochania. Wszystkie lata seksualnych przygód Augustyna były być może częścią poszukiwania Tego, który był najbardziej umiłowany. Czystość zaś nie była rezygnacją, lecz jego wypełnieniem jego pragnień.