d) Pustkowie samotności
Jako ludzie otwarci na miłość, możemy czasem w naszym wzrastaniu być zmuszeni do przejścia przez pustkowie. Może się tak dziać, gdyż sami czujemy się zamknięci na miłość lub gdy się zakochujemy czy być może upadamy w dziedzinie naszych ślubów. O ile życie apostolskie prowadzi nas do zagubienia Getsemani, gdzie życie traci wszelki sens, to kryzys w miłości może postawić nas wobec samotności Krzyża.
Doświadczenie samotności objawia fundamentalną prawdę o nas samych: będąc samotni jesteśmy niepełni. W przeciwieństwie do dominującego u większości zachodniego społeczeństwa sposobu postrzegania, nie jesteśmy istotami samowystarczalnymi i niezaborczymi.
Samotność objawia, że nie mogę żyć, nie mogę być sam z siebie. Istnieję tylko dzięki moim relacjom z innymi. Samotny umieram. Ta samotność objawia próżnię, pustkę w sercu mojego życia. Możemy mieć pokusy, by wypełnić ją wieloma rzeczami: jedzeniem, piciem, seksem, władzą czy pracą. Ale pustka pozostaje. Alkohol czy cokolwiek innego jest jedynie zamaskowanym pragnieniem Boga. Podejrzewam, że nie możemy zaspokoić tego pragnienia nawet obecnością innych ludzi. Nawet, gdy pokój jest pełen samotnych ludzi, niczego nie zmienia. „Okropność tej samotności polega na tym, że wszyscy mają w niej udział, nikt nie może się od niej uwolnić”. Gdy Merton się zakochał, odkrył, że tym, czego szukał, była właściwie nie jego ukochana, lecz zlikwidowanie pustego miejsca w środku jego serca. Ona była „osobą, której imienia użyłby jak magicznej różdżki, by uwolnić się z uścisku okropnej samotności swego serca”.
Podejrzewam ostatecznie, że ta samotność nie musi być po prostu znoszona. Trzeba ją ożywiać jako wejście w samotność Chrystusa w obliczu Jego śmierci. Rodzi ona i przekształca wszelką ludzką samotność. „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” Jeśli to uczynimy, zasłona Świątyni rozedrze się na połowę i odkryjemy Boga, który jest w sercu naszego bytu Boga obdarzającego nas w każdej chwili istnieniem: „Tu autem eras interior intimo meo”, „Ty byłeś bardziej wewnątrz mnie, niż to, co we mnie było najbardziej osobiste”. Jeśli weźmiemy na siebie krzyż samotności i pójdziemy z nim, okaże się wtedy, że współczesny sposób patrzenia na osobowość (self) nie jest prawdziwy. Najgłębszą prawdą o nas samych jest to, że nie jesteśmy samotni. W samej głębi mojego bytu jest Bóg obdarzający mnie obfitością życia. Św. Katarzyna pisze o sobie w Dialogu, że „zamieszkuje celę poznania siebie, aby poznać lepiej Bożą dobroć dla niej”. Głęboka wiedza o sobie nie odsłania samotnego „ja”, charakterystycznego dla współczesnych czasów, ale osobowość której istnienie jest nierozdzielne od Boga, obdarzającego nas życiem w każdej chwili.
Jeśli będziemy mogli wejść na tę pustynię i tam spotkać Boga, staniemy się wolni, by kochać w niezaborczy i wolny sposób, bez panowania czy manipulacji. Będziemy mogli patrzeć na innych nie jak na wypełnienie naszych potrzeb czy odpowiedź na naszą samotność, ale po prostu się nimi radować. „Dlatego nie poddawaj się i nie chwiej z powodu twojej pustki”. To właśnie u stóp Krzyża, gdzie Jezus dał swą Matkę umiłowanemu uczniowi, a jego Jej ofiarował, narodziła się wspólnota Kościoła.