3.     Pogłębienie tematyki  (2 Kor 1, 1-11)

Sekret serca Pawła w tym liście jest zapisany w jego pierwszym rozdziale.

Zwyczajną reakcją człowieka jest szukanie przyjemności i  radości, a unikanie cierpienia i smutku. Można by powiedzieć więcej, że im osobowość mniej dojrzała, tym więcej naznaczona jest tą tendencją. Cywilizacja, w jakiej żyjemy, jako swoje naczelne hasło uważa czerpanie  przyjemności i radości z życia. Chrześcijaństwo oczywiście nie jest piewcą cierpienia, ale zasadniczo inaczej ustawia perspektywę. Pawłowi nie chodzi o szukanie równowagi pomiędzy cierpieniami i radościami, ale o przeżywanie cierpień i pocieszeń niejako w samym sercu doświadczenia, jakie przeżywa, w tym także w cierpieniu. Życie bowiem według Pawła nie polega na tym, by mieć jak najmniej cierpienia i jak najwięcej radości – zresztą zasada ta jest niemożliwa do zrealizowania na co dzień, życie bowiem jest zbyt zaskakujące i trudne – ale chodzi o przyjmowanie trudności tak, by w nich odnajdywać pocieszania, które powiększają ruch życia w nas i są sposobem nawiedzania nas przez Boga. Jak w muszli ukryta jest perła, tak w trudzie ukryte  jest pocieszenie. Jak dojście do perły, ukrytej głębokoi, rodzi pociechę, tak wejście w utrapienia związane z życiem prowadzi do wewnętrznej pełni, która wyraża się w pocieszeniu, które jest czymś więcej niż odczuciem radości.

Paweł przeżywa jeszcze coś więcej. Stale jest przekonany, że jego życie jest zanurzone w Jezusie Chrystusie, który wybrał go i wyposażył w odpowiednie dary. Jeśli tak jest to wszystko, co przeżywa, a szczególnie trudy podejmowane dla budowania Królestwa Bożego, które Jezus zapoczątkował na ziemi, są cierpieniami nie tylko jego, ale głównie Jezusa w nim, w jego życiu. W tej perspektywie cieszy się z tego współuczestnictwa w trudzie Chrystusa, który przedłuża Swoją misję w człowieku, w Pawle. Cierpienie jest w tym ujęciu jakby śmiercią Chrystusa, pocieszenie jest owocem zmartwychwstania Jezusa, co przeżywa on jako umocnienie i życie płynące z Boga.

Jakie jest moje podejście do trudu, do cierpienia rozumianego szeroko. Jaki jest mój styl reagowania na nie?

Problemy są po to, aby je rozwiązywać. By móc podejść spokojnie do trudności potrzeba mieć pewną moc wewnętrzną, pewną równowagę. Z zarazem podchodzenie do trudu równowagę tę wzmacnia.

Paweł wspomina jeszcze o jednym (w. 8) – o byciu doświadczanym ponad siły i to do tego stopnia, że on i jego towarzysze zwątpili, czy wyjdą z życiem.

Są niekiedy takie sytuacje, że wydaje się, że to już koniec, że więcej nie da się rady unieść. I co wtedy?

Po ludzku  – i  analizy ludzkie mogą to potwierdzić – sytuacja wydaje się beznadziejna. Wszystko zdaje się krzyczeć, że to koniec. Paweł mówi nam, że to właśnie wtedy objawia się tajemnica mocy Boga w śmierci, w zupełnej bezradności. Bóg, który wskrzesza umarłych, znajdzie rozwiązanie sytuacji bez wyjścia. On tego doświadczył. Trzeba tylko – aż  tylko – zaufać.