Cynizm – ideologia i życie

 

Nie tylko odrzucanie zasad moralnych i religijnych wpływa na codzienne postawy moralne, ale także przeciwnie: niemoralne postępowanie kształtuje cyniczne poglądy, które mają usprawiedliwić własne wybory i decyzje. Jezus mówi: Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby jego uczynki nie zostały ujawnione. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki zostały dokonane w Bogu (J 3, 20-21). Współczesne liberalne poglądy, w których odrzuca się wszelkie normy religijne i moralne, są zwykle przykrywką dla niemoralności i niewierności sumienia. Światopoglądowy cynizm daje ujście najniższym instynktom, a rozpasane namiętności tworzą cyniczne ideologie. I tak cynizm w postępowaniu i myśleniu zlewa się w jedno.

Tę postawę opisał między innymi Erich Maria Remarque w powieści Na Zachodzie bez zmian. Główny bohater, a zarazem narrator, wyznaje: „Dostaliśmy się do strefy, gdzie rozpoczyna się front, i – staliśmy się ludzkimi bestiami. […] Niektórzy nasi odpychają ich kopnięciem, że aż nieboracy przykrywają się nogami. Tylko czasem, gdy błagają szczególnie żałośnie, mimo woli wpada się w gniew i odpowiada kopnięciem. Gdyby przynajmniej nie patrzyli w ten sposób; ileż niedoli mogą zawierać takie dwie małe plamki, tak małe, że można je zakryć kciukiem, oczy ludzkie”[4]. Zepsucie moralne – owoc zbrodni wojennych – sprawiło, że walka przestała być już tylko zmaganiem się z wrogiem ojczyzny, a stała się sposobem realizowania własnych najniższych instynktów.

Tę samą postawę cynizmu ukazuje Jonathann Littell w powieści Łaskawe. Jej bohater – gestapowiec Aue, mający na sumieniu wiele zbrodni, pisząc po wielu latach wspomnienia, zapewnia czytelnika: „Mogę was zapewnić, że do samego końca będę wolny od wszelkiej skruchy. Nie żałuję niczego: taką miałem pracę i już. […] Wszystko, co robiłem, robiłem z całkowitą znajomością rzeczy, przekonany, że należy to do moich obowiązków i że jest to konieczne, jakkolwiek nieprzyjemne i nieszczęśliwe by to było. Na tym także polega wojna totalna: ktoś taki jak cywil przestaje istnieć”[5].

To właśnie cynizm każe otoczyć się grubym murem niewrażliwości, chłodu i brutalności, by cierpiąc samemu z powodu najmniejszej doznanej przykrości, nie odczuwać żadnego poruszenia w stosunku do ludzi, którym bestialsko zadaje się ból, cierpienie i śmierć. To cynizm – ten ideologiczny i wprowadzany w praktykę – leży u podstaw przemocy i pogardy do drugiego człowieka i to zarówno w czasach wojny, jak też pokoju.

 

Cynik okrutny także dla siebie

 

Zdumienie budzi nieraz cynizm nastolatków, którzy z zimną krwią zadają śmierć a później z kamienną twarzą czekają na wyrok sądowy, który przekreśla im życie na zawsze. Dzieje się tak, ponieważ cynik okrutny jest nie tylko dla innych, ale także dla siebie. Człowiek cyniczny uderza nie tylko w innych, ale również we własne życie.

W lipcu 2007 roku dwudziestotrzyletni pisarz Mirosław Nahacz popełnił samobójstwo. Zdążył wydać trzy książki, które opisują brutalny świat odurzenia narkotycznego i alkoholowego. W usta głównego bohaterów książki Osiem cztery autor wkłada słowa, które są de facto opisem jego osobistej sytuacji: „Nam wolno prawie wszystko, myśleć, mówić, a w dodatku nic nie musimy; nie trzeba się bić, zresztą nie ma o co; nie ma żadnych idei; jak ktoś chce, może na siłę zostać harcerzykiem albo ministrantem, może odnajdzie sens i podobne duperele, nam to nie jest do niczego potrzebne. […] Wiedzieliśmy też, że mimo wszystko jesteśmy tak samo głupi jak wszyscy, jak całe nasze rozpieszczone pokolenie, że samym gadaniem się nie wygra. Ale nie można przecież wygrywać, bo nie ma o co się bić. Zresztą to i lepiej, bo teraz nikomu by się nie chciało. […] Nie. Nigdy nie chodziło o to, że czegoś nam brakuje albo że ktoś wyrządził nam krzywdę, że ojciec był alkoholikiem, że kogoś tłukli w domu. Sęk w tym, że często jest iluzorycznie normalnie”[6]. Ludzie z takim podejściem do życia stają się niebezpieczni, najpierw dla siebie samych.

 

Zwycięży ten, kto wyrzeknie się wszystkiego

 

Jak leczyć się z relatywizmu i moralnego cynizmu? Trzeba zastosować identyczne środki, jak w leczeniu skrupułów: wierną modlitwę, pokutę i dawanie jałmużny. Skamielina niewrażliwości moralnej i duchowej łatwo roztapia się w szczerej, skruszonej modlitwie, w wyrzeczeniu, umartwieniu i służeniu ubogim. Szczególnie pomocna w leczeniu z cynizmu staje się przede wszystkim refleksja nad własnym i cudzym cierpieniem, szczególnie tym, które jest owocem nieodpowiedzialnego traktowania swojego życia. „Nic tak nie sprzyja przebudzeniu w nas zdolności do rozumienia innych, jak szarpiące duszę rozmyślania nad własnymi przestępstwami, błędami i przeoczeniami”[7] – pisał Aleksander Sołżenicyn. Dla autora Archipelagu Gułag jego ośmioletni pobyt w sowieckich łagrach stał się miejscem obudzenia się jego sumienia i wiary w Boga. Stąd też czas więzienia uważał wręcz za łaskę i dar Boży. Pisał: „Powracam do lat, gdy siedziałem za kratą i powiadam, wprowadzając często w zdumienie ludzi, którzy mnie otaczają: bądź błogosławione więzienie, bądź błogosławione za to, żeś było w moim życiu”[8]. Cierpienie najpełniej przekonuje nas, że nie jesteśmy panami swego życia, a tym bardziej życia innych. Nie potrafimy przecież – co przypominał nam Jezus – odmienić choćby jednego włosa na swojej głowie ani też przedłużyć choćby o minutę swojego życia.

Rozwijanie dojrzałości sumienia, podtrzymanie równowagi i wrażliwości moralnej, choć nie jest łatwe, staje się wręcz warunkiem naszego człowieczeństwa. To wierność sumieniu stanowi o istocie ludzkiej godności. Człowiek, którzy wyrzeka się swojego sumienia, traci w jakimś sensie swoje człowieczeństwo, staje się nieludzki. Człowiek bez sumienia jest bestią. Przykłady, które przytoczyliśmy powyżej, świadczą o tym najlepiej.

Bywają chwile w życiu człowieka, kiedy wierność sumieniu musi zostać okupiona wysoką ceną: namysłem, modlitwą, skruchą, wyrzeczeniem, znoszeniem niesprawiedliwości, a nawet życiem. Prześladowania religijne, którymi ludzkość nękana jest od tysiącleci, stawiają człowieka nieraz przed dramatycznym wyborem między zaparcie się Boga i siebie samego a wyrzeczeniem się swego ziemskiego życia. Nie były to jedynie dylematy chrześcijan pierwszych wieków. W XX wieku miliony ludzi wierzących zapłaciło cenę krwi za wierność sumieniu. I dzisiaj tysiące chrześcijan, szczególnie w krajach muzułmańskich, staje przed tym samym dramatycznym wyborem. Wielu z nich wybiera jednak wierność sumieniu i płaci za to przelewem krwi własnej i swoich bliskich.

Jak obronić swoje sumienie, gdy staje się przed prześladowcą? Oto rada, jaką daje Sołżenicyn w przytaczanym już Archipelagu Gułag: „Czego potrzeba, aby być silniejszym od śledczego i całego tego potrzasku? Trzeba wejść do więzienia bez drżenia o swoje, zostawione za bramą, pełne ciepła życie. Trzeba na progu sobie powiedzieć: moje życie się skończyło, trochę za wcześnie, ale co zrobić. Na wolność nigdy już nie wyjdę. Pisane mi jest, że zginę – teraz albo trochę później, ale później będzie nawet jeszcze ciężej, lepiej więc prędko. Nie mam już nic własnego. Bliscy umarli dla mnie – i ja dla nich umarłem. Ciało moje jest dla mnie od dzisiaj czymś obcym i bezużytecznym. Tylko duch mój i moje sumienie są dla mnie dalej drogie i ważne. Tylko ten zwycięży, który wyrzeknie się wszystkiego”[9].

[1] F. Dostojewski, Bracia Karamazow, t. I, Londyn 1993, s. 83.

[2] Tamże, t. II, s. 319, 327.

[3] M. Onfray, Traktat ateologiczny, Warszawa 2008, s. 82-83.

[4] E. M. Remarque, Na Zachodzie bez zmian, Poznań 2004, s. 104.

[5] J. Littell, Łaskawe, Kraków 2008, s. 25.

[6] M. Nahacz, Osiem cztery, Wołowiec 2003, s. 8.

[7] A. Sołżenicyn, Archipelag Gułag, t. II, Warszawa 1990, s. 532-534.

[8] Tamże, t. II, s. 532-534.

[9] Tamże, t. I, s. 127.